Już wiem dlaczego ludzie piją do nieprzytomności.
Wczoraj przydarzyła mnie się suta zakrapiana impreza w towarzystwie Sis i Panny Bzyczek. Piłam. Śmiałam się. Piłam. Płakałam. Piłam. Żartowałam. Piłam. Krzyczałam. Piłam. Przeklinałam Piłam. Tańczyłam. Piłam. Piłam. Piłam...zadzwoniłam do Niego...
"PRZEPRASZAMY. WYBRANY NUMER NIE ISTNIEJE"
Cżaden nie pozostaje nic innego, jak porządnie wypić... A potem trzeba żyć dalej.
OdpowiedzUsuńCzasem alkohol niesie ukojenie - czasem tylko potężnego kaca - zarówno fizycznego i moralnego :/
OdpowiedzUsuńReset jest wskazany raz na jakiś czas :))
OdpowiedzUsuńmoże i lepiej? czasami chyba dobrze jest nie wracać do przeszłości i zapić bóle ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy warto uciekac w alkohol, ale na pewno potrafi nas on czasem rozerwac :)
OdpowiedzUsuńJa próbowałam się tak ratować,ale raz,że nie jestem w stanie wypić tyle,aby się upić,a dwa,że to tylko taka pozorna ucieczka...Z przeszłośćią i emocjami trzeba się inaczej rozprawić...ale rady nie będzie,każdy musi znaleźć w sobie ten sposób.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ooo, witam w klubie. Mój powód ni jak się ma do Twojego, ale też dzisiaj zalałam smutki... i też pomogło mi w tym rodzeństwo. I także raz się śmiałam, raz płakałam, raz się denerwowałam. Teraz myślę, że płacz jest najlepszym lekarstwem. Męczy lepiej niż godzinny jogging. A potem można spaaaać i spaaaać... i budzić się po dwóch dniach. Jestem z Tobą w Twoim zakrapianym płaczliwym śmiechu i życzę Ci siły w stawaniu naprzeciw nadchodzącym dniom, które pewnie drażnią swoją prozaicznością, kiedy Ty przeżywasz taką tragedię... ODWAGI!
OdpowiedzUsuń