Przez długi czas wraz z Sis wynajmowałam piękne, dwupiętrowe mieszkanko w centrum miasta. Kiedy Sis się zakochała, postanowiła przeprowadzić się do swojego lubego (Mr. Bear, tak go słodko nazwano) Nie będąc w stanie samodzielnie utrzymać tak dużego mieszkania, musiałam się WYPROWADZIĆ.
Poszukiwania odpowiedniego miejsca graniczy z cudem. Nie mam tutaj na myśli wygód, a prozaiczny problem, problem pieniężny. ONI OSZALELI! ZA KAWALERKĘ PONAD 65% MOJEJ WYPŁATY! Przeprowadziłam się do rodziców (czy pisałam, że mam najukochańszych rodziców na świecie? :) i pewnie zostałabym u nich jeszcze ze sto lat, gdyby moja mama nie uruchomiła znajomości. I tak się zaczęło.
Weszłam do środka. Zielono mi! Wszędzie roiło się od dużych masywnych worków, doskonale sprawdzających się w przeprowadzkach, rzecz jasna, koloru trawy. Ależ to wygląda. Jak zagracony magazyn! F-A-N-T-A-S-T-Y-C-Z-N-I-E Moje nowe miejsce na ziemi, podobnie jak moje życie pogrążone jest w chaosie. Jedyne wolne miejsce to moja samotnia, wewnętrzna samotnia...
- Nie lubię Was - chłodno przywitałam się z gratami porozrzucanymi po całym mieszkaniu i rozpoczęłam wielkie porządki. Jako, że to nie moja pierwsza przeprowadzka (piąta, w przeciągu 1,5 roku) byłam przekonana, że pozbyłam się niezbędnych ubrań (za każdą zmianą, segreguje wszystko i oddaje kuzynce) Moja szafa znów odmawiała miejsca, oznaczało to tylko jedno: znowu powróciłam do SHOPAHOLIC, zupełnie nie mając o tym pojęcia. P I Ę K N I E!
Moje nowe (wynajmowane) mieszkanie na szczęście posiada dwa pokoje i w bonusie, dużą szafę i sporych rozmiarów komodę. Dzięki temu wszystko znalazło swoje miejsce, a "ciuszki" znalazły swój nowy dom, na chwilę. Czeka ich bowiem kolejny casting, w trakcie którego przynajmniej połowa musi odejść. Podczas kolejnej przeprowadzki, będę posiadała jedną małą torbą podróżną. PRZYSIĘGAM!
Po skończonej pracy, usiadłam.
Panna Cisza bez zapowiedzi, bez pukania, wkradła się.
O dziwo, nie uroniłam łzy. Nie wybuchnęłam SUPER-PŁACZEM, jak to zwykłam czynić podczas przeprowadzek
Zadzwoniłam do Sis. Hłe, hłe, hłeeee
Po 30 min, pukała już do drzwi.
Miałam podły nastrój. Wypiłyśmy wino. Nadal miałam podły nastrój. Nawet obecność Sis nie ukoiła moich nerwów. Co gorsza, zaczęłam z wyrzutami prawić o tym "JAK PRAGNĘ NIEMOŻLIWEGO", czyli w końcu zacząć iść utartym schematem:
CHŁOPAK. ZARĘCZYNY. WESELE. DZIECKO
-Po pierwsze może Nam to nie jest dane - zaczęła cierpliwie czym jeszcze bardziej mnie rozwścieczyła - Po drugie znam kilka osób które zazdroszczą Nam stanu singielki, osób które podążają klasycznym wzorcem. Po trzecie, należy cenić to co się ma. Na wszystko przyjdzie czas.
Sis była naprawdę święta znosząc moje humory, ale ja po prostu nie umiałam się opanować i czepiałam się wszystkiego. W kółko i w kółko powtarzałam prawie jedno. Współczułam Sis, że musi tego słuchać, tym bardziej że sama nie sunie tym schematem, a bardzo by tego chciała. Tym bardziej że jej nowy związek okazał się fiaskiem i to zaledwie po siedmiu dniach bytowania z mężczyzną!!! Tym bardziej że każdego dnia, podobnie jak ja wraca do pustych czterech ścian. Nie mogłam się powstrzymać. Nienawidziłam siebie. TRAJKOTAŁAM nie zważając na jej uczucia. Paliła papierosy, jeden za drugim. Nie dziwię się jej. Sama bym paliła, jakbym tylko potrafiła się porządnie zaciągać. Chwilowo, musiało mi wystarczyć Cin Cin rozcieńczone ze Spritem.
Kiedy wyszła, rozejrzałam się po mieszkaniu.
- Naprawdę ładnie tutaj - pomyślałam - HURRA! MAM MIESZKANIE - byłam śmiertelnie przerażona...- Wybrałam Cie moje drogie mieszkanie, wiec proszę Cie odwzajemnij tą miłość. BŁAGAM!
Dla uświęcenia chwili pobiegłam do łazienki i zwróciłam cala zawartość żołądka.