Kilka dni po tym jak monopol na przestrzeń w mojej głowie na własne życzenie odebrał sobie ON, potocznie znany jako Pan X lub Pan Fanatyk Przyjaźni, postanowiłam traktować siebie z większą starannością. Tak, jak traktuję moją ukochaną torebkę Louisa Vouitona o nienagannej urodzie. Nie wiem jak to się stało ale przez ostatnie lata zaniechałam wizyt u specjalistów. Okulista, ginekolog i dentysta, stali na piedestale moich potrzeb. Lekarz numer trzy wysunął się na prowadzenie. Tuż przez samymi drzwiami magicznej bramy, dopadła mnie strzała Amora. Tak, tak zakochałam się! To nie żaden żart. Już śpieszę z wytłumaczeniem. Jestem uzależniona od facetów z długimi włosami. Nie chodzi tu o lelum polelum, zapuszczających włosy w strefie nadchodzącej czy wschodzącej mody. Mowa tu o prawdziwych mężczyznach z porządną rockową podstawą. Kocham ich styl, podejście do związków, życia czy kluczowych spraw. Z miejsca się zakochuję. W momencie włącza mnie się coś, czego nazwać bliżej nie potrafię. Może zabrzmi to pusto, ale jeśli miałabym do czegoś to przypodobać, to było by to zakochanie od pierwszego wejrzenia... Z miejsca taki mężczyzna ma u mnie porządny kredyt zaufania. A muszę przyznać, że nie jestem skłonna do poznawania nowych ludzi, na starcie zawsze jestem ostrozna. Czy zatem to choroba? Z drugiej strony, czuje się wybranką. Która kobieta prawie codziennie przeżywa podobne uniesienia? Najchętniej wykreowałabym swój własny świat. Świat w którym wejściówki mieli by tylko faceci w długich włosach.
Kiedy byłam w związku z Panem X, nie miałam parcia, by z każdym się poznać czy zaciskać nić znajomości, dziś jest inaczej. Jestem jedyną singielką w mieście!
Ciche szaleństwo. Przed magicznymi drzwiami stał jeden z tych cudownych, długowłosych mężczyzn. Auć! Z trudem weszłam do środka. Kiedy na dobre byłam pochłonięta wyznaczeniem terminu wizyty, a muszę zaznaczyć, że w moim przypadku nie należy to do najłatwiejszych spraw. Dołączył On. Oh my Gott!!! Moje serce zaczęło wariować. Założył na siebie fartuch lekarski. Co??? Nie mogłam uwierzyć, że ON okazał się moim przyszłym dentystą.
- Zapraszam teraz – odezwał się
- Niestety dziś nie mogę – odparłam rozpromieniona i rozochocona
MOGŁAM ! Przecież miałam cały wolny dzień (od niepamiętnych czasów)
Szok, tak najprościej i dosadnie mogę opisać stan emocjonalny w którym się znalazłam. Musiałam się ewakuować, co też uczyniłam. Na świeżym powietrzu mogłam w końcu dojść do siebie.
- Muszę zmienić dentystę – oznajmiałam co chwilę swoim przyjaciółkom, jakby był to mój jedyny problem.
- Dlaczego, skoro jest taki przystojny? – zapytała w końcu Asja – singielka z wyboru
- Właśnie dlatego! – wytłumaczyłam naprędce, nie rozumiejąc czego ona nie rozumie
- Dentysta to dobry zawód – uśmiechnęła się - Ma obrączkę?
- Nie mam pojęcia. Muszę zmienić dentystę – mówiłam jak zdarta płyta. W końcu doszło do mnie, że znowu zachowuję się jak stara ja, uciekam od tego co mnie przerasta. Co z nabyciem aury pewności siebie? Nie taka chcę być. Nie mogę taka być. Wstydzę się, ale nie mogę wciąż uciekać. Gdybym nie poszła na wizytę, zachowałabym się jak mała dziewczynka. To mój czas, muszę brać z życia pełnymi garściami– głośno się przekonywałam
- Nie do końca. To zrozumiałe, że nie chcesz by facet który cię fascynuje zaglądał w twoją szczękę już podczas pierwszej wizyty. Naruszał twoją przestrzeń osobistą, dotykał twarzy, był tak blisko – Asja z dosadną dokładnością nazwała moje nieścisłości
- Powinnaś wykorzystać, to, iż jesteś singielką, i spróbować go uwieść – mama natomiast nie miała żadnych skrupułów
Nie wiem co mnie bardziej przekonało, mama próbująca mnie na nowo wyswatać, czy Asja dająca mi prawo wyboru, ale w poniedziałek grzecznie zjawiłam się na wizycie. Zanim jednak przejdę do sedna sprawy, przyznam się do czegoś. Wystroiłam się jak laleczka. Wykonałam delikatny, perfekcyjny makijaż. Wyprostowałam swoje długie włosy. Założyłam dobry biustonosz, układając zalotnie piersi w miseczkach. UMYŁAM ZĘBY (he, he). Oprószyłam się delikatną wonią, drogich perfum, które otwieram tylko na FASYNUJĄCO WAŻNE SPOTKANIA. Moja skóra była jak pozytywnie naelektryzowana elektroda. Nie potrafię tego wyjaśnić. Czułam się GE-NIA-LNIE. Moja mama mogłaby dostać zawału, gdyby zobaczyła mnie w tej wersji (żartuje, byłaby dumna, ze tak szybko skupiam się na innym okazie mężczyzny) Nie obyło się oczywiście bez małych komplikacji na stopie ubraniowej!
Do wyboru miałam dwie wersje • Laleczka – bokserka w kolorze morza, czarna spódniczka z podwyższonym stanem. Do tego cytrynowy pasek, aby uwydatnić kontrast. Włosy wyprostowane, rozpuszczone, w kolorze delikatnej czerwieni. Wyglądałam jak modelka z katalogu mody letniej, tylko z trochę mniejszymi piersiami
• Luzaczka – biorąc pod uwagę fakt, że faceci nie lubią specjalnego strojenia się (podobno) oraz to iż zaraz po wizycie musiałam udać się na taneczny aerobic, najpierw wybrałam luźny strój. Boyfriendy, podwijane przy kostce, 10-cio centymetrowe szpilki oraz bokserka z napisem „Rock love”. Włosy spięte, z boku (dostępna nawet w wersji kręconej) Wyglądałam jak celebrytka z Hollywood, w wersji codziennej, której zdjęcia pojawiają się w brukowcach. Nieco mniejsze piersi, dopełniały nie-ten-efekt-o-który-mi-chodziło.
LALECZKA - LUZACZKA 1:0 Wracam do sedna. A raczej końca. Leżałam z zamkniętymi oczami na fotelu dentystycznym, wiec nie było mowy o kontakcie wzrokowym Z PANEM I WŁADCĄ SYTUACJI ;))). Nie mogłam go zaatakować, przejąć inicjatywy. Nic z tych rzeczy (czy ja słyszę własny śmiech?) Wiercenie w mojej szczęce uniemożliwiło też rozmowy. NIESTETY! Jedynym kontaktem była woda. Tak, woda, która lała się po mojej twarzy jak szalona. Chcąc wytrzeć ją, pan dentysta zrobił to za mnie (spokojnie, nie dorabiam żadnej ideologii, hehe). Wytłumaczył naprędce, że tak się dzieje, by nie spalić zębów (czy coś w tym stylu-WHATEVER). Kiedy po wszystkim spojrzałam do lustra byłam pod ogromnym wrażeniem, mojej jedynki, która jeszcze 20 minut temu była w opłakanym stanie. Przeraziłam się natomiast szkodami jakie poczyniła woda z moją twarzą. Makijaż rozmazany, włosy lekko skręcone od kropel. AUĆ! NIC NIE SZKODZI! W krótkiej rozmowie "po" z moim NOWYM panem czułam się bosko. Pewna siebie. Seksowna.
Wyszłam z gabinetu. Przed tym umówiłam się na kolejne spotkanie. Za 14 dni kolejna randka (hehe). Pan dentysta wyszedł, ściągnął fartuch, spod którego moim oczom ukazało się niezłe ciało zasłonięte jedynie koszulką na ramiączkach. Miałam ochotę się rozpłynąć. Wyglądał tak świetnie, że serce przestało mi na chwilę bić, z zachwytu. Trzymałam jednak poziom, jak przystało na jedyną singielkę w mieście. Na chwilę zniknął mi z oczu. Kiedy zamykałam za sobą drzwi kątem oka zauważyłam go w czarnym samochodzie (CZARNYM!:), marki mi nie znanej(phiiii! Nie znam się na czterech kołach). Kołysząc biodrami ruszyłam w stronę domu. Mężczyźni których mijałam nie mogli powstrzymać się od komentarzy, na mój temat. Pan doktor przez ten czas jechał ulicą za mną. Wydawało mi się, czy lekko unosiłam się nad ziemią, a trawa lekko tańczyła na wietrzyku w rytm mojego kroku?
Może i nie dostanę owacji na stojąco, ale czuję się dobrze. Dostałam szansę jak w black jacku. Jeśli dziś rozbiłabym bank, nie było by dalszej zabawy. Nie wiem nawet czy wygrana jest z góry przegrana (nie zauważyłam czy jest zaobrączkowany). To podnosi moją ekscytację. Napięcie rośnie powoli. Na tym etapie żadna siła nie oderwie mnie od karcianego stolika, tzn. krzesła dentystycznego. Czuję się znowu wolna i szczęśliwa, czuję że mogę wszystko osiągnąć. Czuję się piękna, Nawet jeśli nie wygram, poczucie te jest bezcenne.