środa, 7 września 2011

LIST

Przyznaję się, przeczytałam kilka poradników. Niektóre czytałam przytrzymując zapałkami powieki, inne pochłonęłam w kilka godzin. Stety, lub niestety, nie stałam się wszechwiedzącą kobietą. Otrzymałam jednak nowego przyjaciela, przyjaciela którego każda kobieta powinna mieć, nie ważne czy w rzeczywistości czy tylko w głowie…

I właśnie dzisiaj z rana, po nieprzespanej nocy przed netbook'iem, otrzymałam od niego list:




Nie wiem, jak to ująć słowami…bowiem, doskonalę zdaję sobie sprawę, że żadne słowa nie zmienią stanu w którym się teraz znalazłaś…Nie jest mi przykro, że z nim byłaś przez siedem lat, nigdy też nie powiem, że straciłaś z nim te siedem lat. Wierzyłem, byłem wręcz pewny, że należycie do siebie jak, jak…jak moja komórka z ładowarką! Przyznaję, nie jest to najtrafniejszy przykład, ale próbuję ci tylko zakreślić,  jaki szok przeżyłem dowiadując się o twoim rozstaniu z Draniem X. A propo, moja komórka wytrzymuje bez ładowarki trzy dni, a potem kaputt! Boże!!! (dopiero to mi naocznie uzmysłowiło, co teraz przechodzisz) Wdech! Wydech! Wdech! Wydech! Spokojnie, zażyję deprim i wracam… Kochana, jestem z tobą! Może jeszcze nie chcesz o tym słyszeć, ale na szczęście są inne ładowarki. Nie myśl (absolutnie nie myśl!), że cię pouczam, ale proponuję przemyśleć tez sprawę wymiany baterii. Pewnie zachodzisz teraz w głowę, o co mi chodzi? Już tłumaczę. Pan Fanatyk-Przyjaźni i Pan Nie-Mogę-Ci-Dać-Tego-Co-Chciałbym-Ci-Dać to nadal ten sam Drań! I uwierz mi, nawet twoje emocjonalne rozwolnienie nie jest w stanie teraz tego zmienić. Co zatem masz zrobić? To proste! Wymień baterie, czyli stare „zmęczone uprzejmym myśleniem’ pudło z tyłu twojej  głowy. Zacznij darzyć siebie większym szacunkiem, ot to co musisz zrobić! Wiem, wiem, to nie takie łatwe po siedmiu latach bytowania w związku, ale spróbuj podjąć to wyzwanie. To czas na zmiany. Nie chcesz chyba przeżyć odcięcia od prądu, po raz kolejny! Dysponuj nową taktyką. Bądź mądrzejsza, bądź przezorna, bądź sobą w wersji ulepszonej, najlepszej z możliwych. Mężczyzn podniecają takie kobiety! Więc do dzieła, moja śliczna!

Twój przyjaciel

wtorek, 30 sierpnia 2011

ZAMORDUJCIE MNIE GOŁYMI RĘKAMI!


Zgodziłam się na stałą współpracę z Panem X, w jego nowopowstającej firmie  Spokojnie, to nic poważnego, jedynie pisanie felietonów o tematyce „szeroko pojętego ruchu”, ale jednak…współpraca.
Tradycyjnie, nikogo tutaj pewnie nie zdziwię, nie pojawiłam się na żadnym z sześciu spotkań „wszystkich świętych” w dowolnym tłumaczeniu, wszystkich przyszłych piszących-współpracujących. Co się odwlecze, jednak nie uciecze… Ubrana jak zawsze GE-NIA-LNIE,  opancerzona w pozytywny nastrój zjawiłam się w nowiutkim biurze Pana X na ostatnim już spotkaniu. Uśmiechy od ucha do ucha jego współpracowników rozbrzmiewające szerokim echem, znowu  wpędzały mnie w stan posępny i ponury. Chi, Chi Chi. Prych, prych, prych. Wystarczyły 3 minuty, naprawdę 3 minuty wystarczyły bym w miejscach gdzie powinnam się zaśmiać , nie robiła tego. WHY, OH WHY!!! Jak już wspomniałam pomieszczenia biurowe były nowe, jednak czułam, jakby w całym budynku nie było świeżego powietrza od kilkunastu lat.  Dusiłam się. W ogóle nie chciałam tutaj być. Wszechobecne super nowoczesne sprzęty biurowe wzmacniały tylko ten efekt. Pan X nie pomagał mi. Siedział przed nowiutkim „jabłuszkiem”, czyli laptopem firmy Apple i zachwycał się na głos, nad jego cudownością. Miałam wrażenie jakbym brała udział w jakiejś farsie, którą pieszczotliwie nazwałam „wszyscy jesteście bogami” Ok, ok, OK! dobre koneksje, z pewnością WSZYSCY zostaniecie zbawieni!

W drodze powrotnej, Pan X zauważył, iż znowu zamknęłam się w sobie
- Co cię denerwuje? To, że są szczęśliwymi ludźmi, że się cieszą z firmy?
WRAK EMOCJONALNY czyli Pan X ostatnio zadziwia mnie swoimi TRAFNYMI w swoim mniemaniu spostrzeżeniami. Dobrze, że nie spisałam całkiem na straty historii… Gdybyśmy żyli w XIV wieku, i miała moc skazującą, Pan X został by spalony za herezje jakie wygaduje, bądź co bądź pod moim adresem
Miła wersja mnie samej sprzed miesiąca pewnie by się teraz odezwała:
„ Nie przesadzaj kochanie, ciesz się razem z nimi”
Jednak jak wytłumaczyć fakt, iż Ana, siostra Pana X wszystkich przywitała „trendy buziakiem” w policzek, podczas gdy mi rzuciła zdawkowe „cześć”. De facto, Ana zna mnie od siedmiu lat, ich od półtora miesiąca. Czy nadal to ja przesadzam? 
- Mam prawo, czuć się źle w tej sytuacji. I nikt, tym bardziej Ty nie zabierzesz mi tego! – odparłam, a łzy pod powiekami kłuły mnie jakby za karę, ból szarpał serce
Dwa dni później…
Prawdopodobnie przekroczyłam pierwszy etap samotności…bowiem zaczęłam rozmawiać na temat samotności z moją przełożoną w pracy, z którą do niedawna nie miałam bliższych kontaktów. Carola jest singielką, tak samo jak ja, i tak samo jak ja ( a może i bardziej…?) nienawidzi samotności. Kilka lat temu rzuciła swojego wieloletniego partnera, i tak się zaczęło…Carola jest wojowniczką, sumiennie i systematycznie oddaje się bitwie z „singielstwem”” dając głośno do zrozumienia, iż moda „single ladies” ją niezbyt obchodzi.

- Wszyscy mówią mi, bym zerwała kontakt z Panem X. Ja jednak nie potrafię – zaczęłam prosto z mostu jakby nie dzieliła nas żadna bariera
- Nie możesz, czy nie chcesz? - odparła spokojnie, kojącym głosem
- Po prostu nie potrafię chować długo urazy do nikogo
- To akurat dobra cecha – oznajmiła, ku mojemu zdziwieniu – Nie oglądaj się za innych, rób to co ci serce podpowiada.
- Chcę współpracować z jego redakcją, pisać dla siebie, ale ostatnie wydarzenia utwierdzają mnie tylko w przekonaniu, że za dużo mnie to kosztuje. Mierząc się z Panem X zawsze czuję się jak emocjonalny popapraniec.
-  Ja bym jednak nie zaczynała współpracy z Panem X – bez zbędnych ceregieli odpowiedziała
- Kiedy nie mam z nim kontaktu, czuję, że dam radę. Ostatnio nawet przyłapuję się na tym, że zaczyna mi się podobać życie w pojedynkę. Nie miewam już gorszych dni, chodzę częściej uśmiechnięta i zadowolona. Wystarczy tylko jedno spotkanie, jeden telefon, jeden „głupi” sms od Pana X, bym znowu na nowo zaczęła rozgrzebywać ranę…

-  Nie zaczynaj współpracy z Panem X – powtórzyła, jakby dla pewności, czy zrozumiałam – Teraz skup się na spędzaniu czasu w towarzystwie innych ludzi, nie przesiaduj samotnie w domu – delikatnie zakomunikowała – Ja, pracuję dużo, spotykam się z ludźmi, jednak zawsze pod koniec dnia czeka samotne mieszkanie. Wiem zatem, jak jest trudno…Kiedy przekroczyłam 26 lat, poczułam, że przekroczyłam niewidzialną granicę. Zaraz po tym przyszedł czas na zmiany – na jej twarzy lekko zarysował się smutek - Ty właśnie tyle skończyłaś? – wzrok skierowała prosto na mnie
- Tylko, że ja zostałam postawiona przed faktem dokonanym przez Pana X. Moja zmiana zaszła zatem bez mojej zgody! – wyrzuciłam z siebie hamując w sobie złość
- Może chodzi o sam fakt zmiany dokonującej się w nas, niekoniecznie ważne jest jakimi środkami to się dzieje…

piątek, 19 sierpnia 2011

BYCIE W POJEDYNKĘ- JAKO DOKUCZLIWY DYLEMAT


Nienawidzę załatwiania nudnych spraw w pojedynkę. Nienawidzę przygotowania posiłków dla jednej osoby. Nienawidzę jeść w samotności. Nienawidzę chodzić na imprezy sama. Nienawidzę wracać do pustego mieszkania. Nienawidzę sama spać. Nienawidzę braku perspektywy na nowy związek. Nienawidzę ludzi podpowiadających mi, że wszystko się ułoży. Nienawidzę „moich ulubionych” komedii romantycznych. Nienawidzę braku towarzystwa, seksu, miłości od mojego ”gdzieś tam czekającego” mężczyzny. Nienawidzę niezmąconego optymizmu moich bliskich, mówiących „jesteś śliczna, znajdziesz sobie kogoś godnego miłości” Nienawidzę otwartej kwestii „uporania się z własnymi uczuciami”. Nienawidzę słów „wyparcie” i „przebaczeNIE”
Z wszechobecnych badań, wykresów, diagramów itd. wynika, że po świecie stąpa o wiele mniej porządnych facetów, niż my, kobiety sobie tego byśmy życzyły. Jako jedyna singielka w mieście mam zatem trzy opcje:
  1. „Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami…”  czyli wyrachowanie w samotności
- To oczekiwanie na ideał, czyli na królewicza z bajki!. W lśniącej zbroi, majętny, czarujący  dżentelmen… I takim sposobem, w oczekiwaniu na taką miłość, zdążę się zestarzeć (nie raz, nie dwa razy!!!), prędzej zginę w tragicznym wypadku (fortepian spadnie wprost na mnie z okna na drugim piętrze) lub sama z wyrachowanej samotności podetnę sobie żyły.

  1.  „My wszystko możemy…dla swojego Pana i władcy” czyli desperacja z samotności
- Oczywiście w akcie desperackiej samotności mogę zniżyć swoje męskie predyspozycje. Mogę udawać, że nie dotyka mnie to, że każdy weekend ma zarezerwowany  dla kumpli. Mogę  nie zauważać, że ochoczo umawia się z moją przyjaciółką. Mogę pożyczyć mu kilka stówek, na spłatę super ważnego kredytu. Mogę wyręczyć go w domowych obowiązkach (sprzątanie, pranie, prasowanie, wymiana żarówki, przeniesienie szafy…etc. MY, KOBIETY WSZYSTKO MOŻEMY dla naszego PANA I WŁADCY!

  1. „Najpierw pokochaj siebie, dopiero potem zacznij rozglądać się za mężczyznami”
- To pragmatyczne podejście. Robienie czegoś co przynosi dobre skutki, na dłuższy czas. Wybór jasny w swej niejasności.  Podobno, kiedy pokocham siebie, łatwiej mi będzie dostosować się do partnera, choć trafniejszym określeniem było by, współgrać z moim wybrankiem. Jeśli pokocham siebie, nie będę oczekiwać od niego niczego, czego bym sobie sama nie potrafiła dać (bez zbędnych skojarzeń, proszę). Tylko w tej opcji będę w stanie wybrać mądrze, bo po co mi kolejny DUPEK do kolekcji EX?

Wybieram bramkę numer  trzy. Nie wiem, czy mam ochotę zaczynać od siebie, chcę mieć faceta TU I TERAZ! (mały żart, no dobrze! Może nie taki mały i nie taki do końca żart; )) W oczekiwaniu, wybieram pracę nad samodoskonaleniem się. Wybieram wiarę, w to, że gdzieś tam, czeka na mnie moja druga połówka pomarańczy.
Ps. Nienawidzę czasu, który ucieka przede mną jakbym była mu coś winna. Nienawidzę mojego, stale szerzącego się optymizmu (czy ma on coś wspólnego z realiami?). O co w tym chodzi?
Byłam dobra, byłam bardzo dobrą dziewczynką, dalej nią jestem i taka zostanę

środa, 10 sierpnia 2011

NIE CHCĘ GO!


Dwa dni temu spotkałam się z Czarującym Czarkiem. CC jest mężczyzną po czterdziestce, posiada rodzinę oraz dzieci (zaznaczam, na wszelki wypadek, hehe). Zawodowo zajmuje się szeroko pojętą muzyką: posiada własne studio nagraniowe, jest wokalistą, muzykiem i podobno …podrywaczem. Poznałam go podczas castingu, podczas którego poszukiwał tancerek do swojego zespołu. Na tym zakończę pełną charakteryzację jego osoby. Kiedy zapytał o Pana X, nie mogąc i nie chcąc kłamać, przedstawiłam fakt dokonany, a mianowicie, iż  nie jesteśmy już ze sobą. Był w szoku (jak wszyscy inni…) Od razu wyrecytował mi listę GOTOWYCH ODPOWIEDZI na nurtujące mnie od samego początku pytanie „Dlaczego Pan X zrezygnował ze związku ze mną?”:

1.            „Ktoś życzliwy musiał mu poopowiadać coś złego na twój temat”

2.            „Pewnie jest zazdrosny”

3.           „Może nie wytrzymywał presji, kiedy wyjeżdżałaś na koncerty i występy. Nie chciał ci o tym     mówić, bo facet nie lubi się z takich spraw spowiadać.”

4.          „ To irracjonalne. Na pewno do siebie wrócicie! Ja z moją zoną też się rozszedłem na pewien czas, by dać sobie trochę przestrzeni, by spojrzeć na związek ”z boku”. Tak się czyni, by upewnić się, iż druga osoba jest tą „jedyną”… „

Przyznaję, trochę mnie uspokoiły jego domniemane powody odejścia Pana X. Teraz chłonę jak gąbka każdą odpowiedź (nawet jak niewiele ma wspólnego z prawdą ; )) Wspominam o tym, gdyż wcześniej wypierałam dobre słowa, a krytykę zbyt brałam do siebie (?nie wiem dlaczego?) Co do ostatniego punku (4) do mych ust cisnęły się słowa
Oh naprawdę? – sarkazm w czystej postaci. Zamiast wypowiedzieć to głośno, wzruszyłam tylko ramionami i uśmiechnęłam się dla spotęgowania wrażenia, iż przyjęłam do wiadomości jego „love story”.
Może i tak czynią pewne typy mężczyzn, ale są też pewne typy kobiet u których taki zabieg nie przejdzie!

Tego samego dnia (jakby tego było mało), na deser dorwał mnie w pracy kierownik...

- I jak ci się układa z Panem X? – zapytał w akcie osobistych pytań
W odpowiedzi, swoją mimiką twarzy dałam mu do zrozumienia, iż nie do końca wiem, co ma na myśli
Wczoraj przyjechał po CiebieMyślałem, że już wszystko pod kontrolą.
Nic bardziej mylnego. Przyjazd Pana X miał wymiar zawodowy.
Jesteś pewna, że już do niego nie wrócisz? – drążył temat, jakby miał w tym jakiś cel (?)
Facet, który po siedmiu latach podarowuje kobiecie TAKIE słowa, nie ma już u mnie szans – odparłam półsłówkami starając się „coś powiedzieć, by nic nie powiedzieć” Nie czuję się swobodnie. Nie mam zamiaru otwierać się przed wszystkimi i spowiadać się. Tym bardziej przed kierownikiem, MOIM SAMOTNYM KIEROWNIKIEM
Nie żebym cię nawracał, ale przemyśl to raz jeszcze – zakomunikował po czym moje uszy zwiędły(Co on plecie?!) – Pan X jest mądrym, miłym chłopakiem... (Jakaś zmowa plemników?)
Nie ma takiej opcji - Piorunuję go wzrokiem
Nie zgrywaj takiej twardzielki, bo jeszcze będziesz tego żałować
Przez dłuższy moment przetwarzałam jego słowa. Zaraz po tym zdałam sobie sprawę, co zasugerował. Z nerwów otworzyłam usta…Musiałam zmienić temat. Musiałam!

Wszem i wobec wiadomo, iż zawsze byłam prawdziwym okazem „uprzejmej dziewczyny”. Na dużo ustępstw się zgadzam, na dużo nieudogodnień jestem w stanie pójść, jak tylko poczuję „tę nutkę”. Dziś, w jednej kwestii nikt nie jest w stanie zaprowadzić mnie  w tak zwany ”kozi róg” Mowa tu o powrocie do Pana X. Jakkolwiek by mnie przekonywano, jakkolwiek wielkie artylerie argumentów by wyciągano w moją stronę, jestem na NIE. W moim słowniku nie ma nawet takiego zwrotu jak powrót do Pana X. Jeśli mężczyzna mówi, byśmy zostali przyjaciółmi…mężczyzna, który zawsze powtarzał, że z kobietą nie można żyć w stosunkach przyjacielskich. Pragmatyk, jak sam siebie określał, w kobiecie nie chce widzieć przyjaciółki…”Jeśli mi nie DAJE, to po co taką „przyjaźń” podtrzymywać?” (to jego słowa)…coś jest nie HALO! Tego pokroju facet w momencie traci na swojej wartości. Tak samo jak mi cholernie żal, tak samo jestem PRZEKONANA, że do niego nie wrócę choćby CHOLERA NIE WIEM CO!
I takim sposobem dobiłam do wyspy pierwszego oficjalnego dowodu, na to, iż rozstanie z Panem X daje mi wymierne korzyści! Eeeee, jestem dumna z siebie! Zaczęłam dbać o siebie emocjonalnie, czyli nawet akty desperacji nie są w stanie przykaraskać mi na nowo ODGRZEWANEGO KOTLETA. Wspominam o tym z tak wielką radością, gdyż przez ostatni rok stawiałam na sobie krzyżyk.

niedziela, 7 sierpnia 2011

SŁOWO NA L ?

Prawdopodobnie nie powinnam tego robić , ale zadzwoniłam do Asji –singielki z wyboru i zaprosiłam ją na obiad, tylko we dwie. Nie powinnam, gdyż wiem, że po moich ostatnich ekscesach zakupowych (w akcie nadal trwającej desperacji) , jest duże prawdopodobieństwo, że nie starczy mi pieniędzy do końca miesiąca. A CO MI TAM! Zasługuję na bycie sobą!
A propos, jestem wspaniała i cudowna w tej za krótkiej sukience:)
- Chciałabym zostać lesbijką – wyznałam Asji. Właśnie sączyłyśmy mrożoną kawę latte
- Chciałabyś? – zmarszczyła brwi jakby nie rozumiała
- Mogłabym zostać lesbijką – poprawiłam
- Rozwiń myśl, proszę – Zaczęła głośno siorbać, jakby na pokaz  Nie przypominam sobie, choć mogę się mylić, byś wcześniej była zainteresowana kimkolwiek lub czymkolwiek co ma w nazwie „lesbijka”
-  Dzisiaj poczułam naturalny odruch oglądania kobiecego ciała. Kiedy wracałam z sesji opalania z mamą pod blok podjechał czarno-biały samochód z napisem „security”…i tak mnie wzięło.
Okazało się, że znam kierowcę. To lesbijka. Naprawdę bardzo męska! Znałam ją zanim wyprowadziłam się z mojego małego, rodzinnego miasteczka. Pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi gdyby nie ostatnie wydarzenia z mojego życia…- przyznałam bez bicia - Byłam miło zaskoczona, ścięła włosy, co nie jest podobno pożądane wśród dziewczyn, ale wśród męskich lesbijek, to już inna kwestia…Zmężniała, jej twarz stała się bardziej męska z widocznie ostrzejszymi rysami. Obok niej siedział mężczyzna…nie zwróciłam na niego uwagi (Nie mój typ-Phiiiii!!!) Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Męskie, luźnie czarne spodnie, koszula biała, zapięta pod samą szyję. (Za mundurem panny sznurem!) Dwa kolczyki w lewym uchu. Za kierownicą wyglądała bossssko. Poczułam się jak roznamiętniona kobieta z reklamy która ma orgazm od mycia włosów. Mogłabym wyjechać z nią w nieznane…
- Heteroseksualna kobieto czy ty słyszysz siebie?  Myślę, że twoja desperacja weszła na wyższy poziom. Musisz cos z tym zrobić. Wskoczysz  do łózka lesbijce i będziesz szukała jej fiuta. To tak nie działa ! – zgasiła mnie skutecznie
Wykonałam na mojej twarzy taniec niezadowolenia. Asja to zauważyła
-To niemal zabawne – odparła z kamienną twarzą - Dla ciebie kobieta kochająca inną kobietę zawsze będzie miała wydźwięk mężczyzny i B A S T A!

 

czwartek, 4 sierpnia 2011

K jak Kamil c.d

Pięknie, uśmiecham się do siebie. Moje hormony szaleją. Mam wrażenie, iż zakochuję się o częściej niż powinnam. Tylko on jeden. Tylko ich dwóch, trzech…za każdym razem mam ochotę łasić się jak kot na same wspomnienie o facecie. To właśnie mężczyźni sprawiają iż moje serce bije jak oszalałe, jakby było na psychotropach. I jak na ironie losu właśnie tych okazów nie mogę mieć. Zamieniam się w „Zuzie-mega-optymistkę”. Zamierzam cieszyć się tymi chwilami, zachwycając się z boku mymi panami. Podobno to normalne, iż smutek rozstania, zamieniam w rozochocenie innymi terenami męskimi. Oczywiście, zaraz na myśl przychodzi mi K jak Kamil, czyli moja dawna miłość – rozpalona i natychmiast zgaszona. Kochane moje, wysyłam was do notatki http://jedyna-singielka-w-miescie.blogspot.com/2011/06/jak-juz-pisaam-w-moim-zyciu-byy-sa-i.html <------tutaj więcej szczegółów.
- Odpisał K jak Kamil? – zapytała wtajemniczona w całą sprawę mama, kiedy tylko przekroczyłam próg rodzinnego domu
- Nie. I pewnie nie odpisze. K. to typ faceta stałego w uczuciach – odparłam dziwiąc się własnemu braku nadziei
- Co ty wygadujesz! – krzyknęła z drugiego pokoju S. (która na wakacje przyjechała z Anglii) - Nie ma facetów stałych w uczuciach – zaraz stała obok mnie, by oznajmić mi to prosto w oczy – Na co ty czekasz?! Napisz do niego jeszcze raz. WPROST!
- I co niby miałabym mu napisać JESZCZE? Skoro nawet nie chce mnie widzieć w swoich znajomych na fejsie? – rozgoryczona i rozżalona odparłam
- Kocham Cię!
- Yyyyy – nie wiedziałam jak zareagować. To zbyt agresywne, jak na mnie – pomyślałam - Facetowi nie można podać siebie na tacy, facet lubi polować…
- On już się dość z kuszą nabiegał, by cię przekonać do siebie. Ty nie chciałaś. Teraz czas na twój ruch. Zdecydowany i pewny ruch! – ton S. był jak zawsze mocny - Napisz, że wciąż o nim myślisz…
- Wystukasz to za mnie na klawiaturze, bo mi to nie przejdzie?
Takiej siebie nie lubię. Taka byłam przez siedem lat. Taka nie mogę być.
- Dajesz korepetycje z asertywności i walki o swoje szczęście? – zapytałam zupełnie poważnie S. będąc pod wrażeniem jej dotychczasowej walki o swoje szczęście.
W odpowiedzi na sekundę się uśmiechnęła, po czym jej kąciki ust wróciły na swoje miejsce.
- Po prostu zadzwoń do niego.
- Nie sądzę, by było to na miejscu – ostrzegłam po raz kolejny – Poza tym, nuiby co miałabym mu powiedzieć? – zapytałam retorycznie, po czym sama odpowiedziałam sobie – Cześć! Właśnie rozstałam się z Panem X, poza tym, KOCHAM CIĘ – zagrałam to całą sobą - Mało to sensowne, wręcz nonsensowne – skarciłam siebie, za ten wybryk
Ps. Codziennie się katuję myślami o nim…wiem, że to nonsensowne W zaistniałej sytuacji, czyli jego związku z świętą kobietą, bezcelowe jest szukanie sposobu na kontakt…wiem to ja, jednak serce nie chce o tym słyszeć. Kochane moje blogowiczki. Powoli brakuje mi sił. Proszę pomóżcie. Co powinnam czynić w tej sytuacji?
Ps 2. Wiem, że zamieniam się w żałosną kreaturę, jednak nie spocznę dopóki sytuacja z K jak Kamil nie będzie wyjaśniona. Czuję że upadam coraz niżej. Nie boję się jednak upadku, jeśli on wytłumaczy mi, że jest szczęśliwy, boję się upadku nie mając nic wyjaśnionego….