niedziela, 25 listopada 2012

WSPÓŁCZESNY SUPER MAN-SKĄPE WYOBRAŻENIE PANA X

O wspaniałych mężczyznach wolę czytać, niż mieć do czynienia z ich realnymi odpowiednikami.
Ułożylas sobie jakoś życie, czy nadal ubolewasz nad końcem naszego związku? - wyparował i wzniósł się w niebo, Pan X-romantyczny bohater bestsellerowego wydania romansu roku 2011 pt:"Współczesny Super Man" Opowieść o mężczyźnie który rzuca swoją dziewczynę po siedmiu latach związku bez podania przyczyny. Jako rasowy romantyk, czyni to z samego rana, po upojnej nocy z Nią. W rolę chusteczek mających otrzeć Jej łzy wcielają się słowa: "To był Nasz najlepszy sex" Czy wszystkie prawdziwe historie miłosne posiadają tak namiętny i emocjonalny happy end?
Ułożylas sobie jakoś życie, czy nadal ubolewasz nad końcem naszego związku? O KUR**ka! 
On naprawde jest przekonany, że moja prawa półkula mózgu wzmocniła swoją wartośc emocjonalną, co więcej została przypisana Jego osobie! Minęło prawie półtora roku, odkąd definitywnie zamknął rozdział "MY', a nadal myśli, że jest w epicentrum mojego życia. Super Man. Bohater. 
Mam nadzieję, że nie wszyscy Super bajeczni bohaterowie są tak zabawni, spontaniczni i nieprzywidywalni...
Mogłabym mu napisać co o tym myśle, ale jak zwykle wybieram łagodny ton z nutką lekcewagi . Moja romantyczna natura żyje swoim życiem, w związku z czym, preferuje partię słodkich niedomówien niż ostry impuls krytykanctwa.
Czy wszystkie partnerki współczesnych Książąt vel Super Man'ów zostaną wyrzucone z bajki przed happy-end'em? Rychły koniec zapisany jest w każdej lini życia kobiet które kochają za bardzo, za długo, zbyt prawdziwie? Włącza się cynizm-w tej sytuacji na nic innego mnie już nie stać.
"Mężczyzna. To jest bardzo przydatna cecha, głównie u facetów" - Wojciech Mann 

niedziela, 18 listopada 2012

TEN KTÓREGO IMIĘ, ZABRANIA SIĘ WYMAWIAĆ - ARCHIWUM EKS

Zastanawiam sie, jak napisac o pewnym osobniku płci męskiej, nie wspominajac o Nim. Nie sądzę, że tak się da! Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Przez ponad półtora roku udało mnie się własciwie nie wspominac o Nim, chociaż pobudki do tego były: 1) coś naskrobał w sms'ie 2) podszedł/porozmawiał, kiedy bawiliśmy się  na tej samej imprezie 3) wypytywał o mnie inne osoby...Nie pisałam o tym, bo uznałam, że Jego temat na tym blogu skonczył się wraz z moim odrodzeniem, czyli z chwilą odkąd zaczęłam iść torem własnej realizacji - dzięki czemu stałam się samodzielną, niezależną kobietą. Ahhh, życie. 
W poniedziałek zjawiłam się na oddziale szpitalnym, korekta oczu. Owe zdarzenie włożyłam do folderu: KIEPSKIE DNI, gdyż skomplikowało doszczętnie moją sytuacje w pracy. Oczywiście, wszystko starałam się poukładać. Przełozylam terminy spotkań, wszystko wydawało sie pod kontrolą. Podczas pobytu na oddziale, od samego rana, byłam bombardowana badaniami, bowiem kolejnego dnia miała odbyć się operacja. I BUM! Pod koniec dnia pojawiły się komplikacje, które natychmiast wykluczyły mnie z operacji. Byłam roztrzęsiona. Ze strachem spostrzegłam, że powodem nie był sam fakt zmiany terminu (chociaż czekałam na te operacje 5 lat i kiedy dowiedziałam się, że mogę ją w koncu przeprowadzić nie posiadałam się z radosci) a sam fakt PRACY. Wszystkie skrzętnie uporządkowane terminy runęły niczym mur berlinski...wobec czego od nowa zacznie się układanie terminów. 
Źle, bardzo źle. Ogarnęła mnie panika, doszczetna, przeszywająca całe ciało, każdą komórkę z osobna porażająca panika. Trzy nowe koleżanki z oddziału, cudowne seniorki, pocieszały z całych sił. To samo czyniła mama, kiedy do niej zadzwoniłam, Asja, Sis i bracia. Tyle osób zdarzylam "obdzownić" w drodze powrotnej. Dzieki tym rozmowom, moje przerażenie w 20 % przerodziło się w siłę by stawiać kroki do mieszkania. Pozostałe 80% wraz z zakmknięciem drzwi na klucz, powaliło mnie. Chciałam tylko spać. Zasunęłam żaluzje, kryjąc przed oczami promienie słonca. Zaaplikowałam cztery tabletki nasenne i zapakowałam sie do łózka.
"Bratnia dusza, rozpaczliwie potrzebuje BRATNIEJ DUSZY!"
"Co slychać u Ciebie? Pozdrawiam" - otrzymałam wiadomośc tekstową opieczętowaną toksycznym imieniem, które de facto zdąrzyłam wymazać szczęśliwie ze swojej pamięci
Odpisałam z udręczonym wyrazem twarzy (ufff, jak dobrze, że tego nie widać). NIE BYŁAM POCZYTALNA, tak ten wybryk stukania na klawiaturze białego blacberry, tłumaczę. Po chwili otrzymałam kolejną wiadomość, która ewidentnie wskazywała, że się MARTWI O MNIE...?!?!? Nie odpisałam. Tabletki zaczęły działać. Zasnęłam. Rankiem, troszkę pożałowałam mego wybryku. Nie na długo...Złapał mnie na FB. wypytując o wszystko. Kompletnie wszystko. Moje odpowiedzi byly powściągliwe. W pewnej chwili zapytałam, czy czasami nie prowadzi wywiadu dla jakiejś lokalnej gazety. Odparl, że dawno nie miał ze mną kontaktu. Wydawał mnie sie taki tendencyjny, zresztą ja tak samo ja się zachowywałam. Co gorsza ta cała tendencyjność doprowadziła do sytuacji, ze wprosił się do mnie (On: "Wpadnę teraz" Ja:"Dzisiaj jestem zajęta, ale zapraszam w przyszłości") Brrr. I znowu bylam troszkę zła na siebie. Więcej niż troszkę (nadal ciągnęłam te farsę) 
Nie powinnam utrzymywac z Nim kontaktu, jakiegokolwiek, a to własnie od dwóch dni czyniłam. 
Dlaczego ON napisał w takim momencie. To jakiś surrealistyczny szósty zmysł? 
Moje rozgoryczenie, i domysły miałam wylać na Sis. Dlaczego akrat na Niej? Czułam, że maczała w tym palce! (wcześniej marudzilam jej, że w chwili pobytu w szpitalu jak nigdy samotność potrafi zadręczyć, przychodzą myśli, że fajnie by było miec bratnią duszę blisko siebie) Czułam, że mogła coś mu wygadać o moim pobycie w szpitalu...chociaż doskonale znała moje zdanie na temat jego...jeśli miała by pisac do kogoś to prędzej do Mr. Króliczka, Mr. Voyage albo Mr. High...Spotkalam się z nią i i z Carolą w pobliskim pubie. Szlimtając powoli herbate sytuacja sama się rozwinęła. Bez mojej interwencji.
- Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć - Carola niechętnie zaczęła ni stąd ni zowąd. Sis w odpowiedzi zaczeła kręcić głową, na znak, by nie mówiła...- Muszę Ci to powiedzieć, ale jest mi bardzo ciężko. Mam straszne wyrzuty sumienia.
Po takim wstępie prawie krzyknęłam - Na litość Boską mów!
- Wczoraj rozmawiałam z Nim. Pytał co u Ciebie. Powiedziałam, że jesteś w szpitalu. Natychmiast pożałowałam tego, że się wygadałam. Jesteś zła? - w odpowiedzi pokręciłam nie-chetnie głową - Wydaje mnie się, że nadal coś czuje do Ciebie. Wydał się naprawdę szczery
- Carola, przypominam Ci, ze On ma dziewczyne - wtraciła Sis
No tak, zupełnie zapomniałam o jego lafiryndzie!
- A jesli juz nie ma? - odparła
- Yyyy -wybąkałam - Carola, to nie tak. Znałam go siedem lat i wiem, że tutaj chodzi o coś innego. 
- Pan X*, chce uciszyć swoje wyrzuty sumienia?
W odpowiedzi potakująco pokręciłam glową.
Już wiem skąd moja wczorajsza, okropna czkawka! 
Wstrzymywałam oddech na niebezpiecznie długi czas, piłam duuużo wody, brat próbowała mnie wystraszyć a nawet poczęstował mnie pół łyżeczką cukru (FUJ!). Za żadne skarby nie moglam przestać czkać. Mama, u której byłam w tym czasie zaświergotała tylko "Oj, to niedobrze. Ktoś bardzo Cię obgaduje"
*Pan X - mój, tzw. ex-partner. 


poniedziałek, 12 listopada 2012

CAROLINA I MR.TRENER = MIŁOŚĆ Z PORTALU

Pewnego razu w miejscu zwanym portal randkowy poznali się Carola i Mr. Trener.
Lipa szeleściła tajemniczo...Carola to specyficzna kobieta. Inteligentna, niezalezna, kulturalna, potrafiąca zachować zimną krew w każdej sytuacji. Ucieleśnienie mojego ideału wnętrza kobiecości czyli inspirująca kobieta bez zbędnego przepychu. Kobieta, którą chciałabym być, wstrząsnęła mną nagłe. Nikt nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko, ale NA SZCZĘŚCIE, stało się!
Oszołomiona, jakbym dostała łomem prosto w głowę...
Carolina - ta sama ktora namówiła mnie na portal randkowy, ta która zakochała się w Mr. Uciekinierze (facet po trzech spotkaniach zniknął), ta która po 10 latach randek, straciła nadzieję na stworzenie związku, właśnie jest na etapie poszukiwań mieszkania ze swoim męzczyzną, Mr. Trenerem. 
TO NIEZAPRZECZALNY DOWÓD NA TO, ŻE W SPRAWACH SERCOWYCH NIGDY NIE MOŻNA TRACIĆ NADZIEI. NIGDY!
MATULO, jaka ja jestem spóźniona z informacjami! 
Zatrzymałam się na etapie, kiedy oznajmia iż kasuje konto na portalu "sesese", że musi skoncentrować się na pracy, nie randkach. Jeszcze nie strawiłam tych informacji, a tu taaaaka cieszaca serce singielki wiadomość. Cuda sie zdarzają moi Kochani! 
Ona jeszcze nie do konca wyleczyła sie z ex-doświadczenia , ale postanowiła dać sobie szansę w nowym związku. Mr. Trener totalnie zbzikował na jej punkcie. 
"Gdyby to było przed moim Mr. Uciekinierem nie uwierzyłabym, że człowiek może zakochać sie od pierwszego spotkania, ja tak własnie wtedy miałam. Właśnie dzieki temu doświadczeniu dziś przyjmuje do wiadomości, że uczucia Mr. Trenera są prawdziwe. Oboje chcemy przeskoczyć etap randek, którego szczerze nienawidzimy. Wchodzimy od razy na właściwy etap" 
Wysłałam jej wiadomość z gratulacjami...
"To nie do końca tak...mimo szybkości mam dystans. Nikt mnie już nie skrzywdzi. Tak postanowiłam. Niech się dzieje. Czujna jestem"
Wznoszę toast: Niech żyje miłość!
JEALOUS, OHHH JEALOUS!

piątek, 9 listopada 2012

WIRTUALNY KOKTAJL BZDUR (ZBIJANIE BĄKÓW)

Napisał.
Nie odpisałam.
Jestem silna.
Będę silna.
Jak długo?
Dobrze, że nie ma go w pobliżu. Usiłuje się kontrolować. Moje ciało K-R-Z-Y-C-Z-Y, najwyraźniej kieruje się własną wolą...do czego powinnam się już przyzwyczaić. 

Wirtualna randka, wirtualne drinki, wirtualne łóżko, wirtualne pieszczoty. Cyber przestrzenna rewolucja?
Mr. High robi mi wyrzuty, że nie odpisuje na jego wiadomości. Dołącza smutne minki, tzw. emotikoinki-czyżby chodziło o podniesienie powagi sytuacji? Internet jako środek transportu uczuć? PIERDOŁA! Nie pozwolę sobie zainfekować wirusa w moim netbooku i przede wszystkim w sercu. Co to, to nie!
Nie jestem z tych super-nowoczesnych kobiet-typu second-life. Nie bawię się cyber zabawkami-uczuciami. Uznaję proste zasady:
Jeśli chcesz się omówić, ZADZWOŃ. 
Jeśli chcesz dać buziaka, ZBLIŻ USTA.
Jeśli masz na mnie ochotę, WYSZEPTAJ MI DO UCHA. 
Adonis pożądania - bomba testosteronowa, a w środku: wirtualna pustka. KILOBAJTY BZDUR internetowego Kazia-Zdzisia-Henia
UWAGA: Mr. High od teraz będzie tworzył nowy cyber-świat, gdzie przestrzeń tworzą monitory. Internet to przyszłość! Brawo! Uhhh, uhuhuh.
I co ma z tego wyjść? NIC! Takie ma być zakończenie? Po tylu zbliżeniach nagle znaleźliśmy się na poziomie co-zrobić-aby-się-nie-spotkać-w-realnym-świecie-ale-serdeczny?-kontakt-utrzymujmy-na-wszelki-wypadek.  Nowa oschła taktyka. Dlaczego podjął decyzję o detoksykacji ciała z realnych uniesień? WHY, OH WHY!?
Korespondencja wirtualna to jakiś żart, ale czego innego mogłam spodziewać się po informatyku?
To zupełnie głupie z jego strony, czysta farsa, nieużytek. Jak można tak łatwo odstawić na bok realna namiętność? Zupełnie jakby stworzył postać na swoje podobieństwo w grze THE SIMS i jakby wystarczało mu całowanie się z kobieta stworzoną w ten sam sposób  Yyyyyy, przepraszam, ale nie rozumiem tego dowcipu. To totalnie popieprzone!
Po kilku dniach pękłam i odpisałam. Od tego momentu nic nie napisał. Zrobiłam z siebie najautentyczniejszą idiotkę, koncertowo! Muszę znieść te upokorzenie z godnością. Mr High to dziecko, które zabawiło się laleczką i rzuciło ją w kąt. Faceci są bez sensu (wybaczcie, że generalizuje)
Żyli razem bardzo krótko, ale za to baaaaardzo szczęśliwie. 
Jak On śmiał być tak szaleńczo namiętny? JAK ON ŚMIAŁ! 
Jedyna Singielka w Mieście - wirtualna alternatywa kobiety
HAHAHAHAHAHAHAHAH HA HA HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH 

niedziela, 4 listopada 2012

PANNA WINNA?

Ostatnio mam mnóstwo wolnych wieczorów na rozmyślenia pod szyldem Mr. High.
Może przesadziłam. Może rzeczywiście za bardzo wczułam się w rolę -kobiety-kocicy-ostro-namiętnej-czyli-zupełnej przeciwności mnie (?) Może uznał, że jestem za łatwa-w baraszkowaniu. Być może to Go przeraziło, odstraszyło i finalnie, zniechęciło. Może On po prostu nie lubi takich kobiet. Może jestem nie w jego typie. Może powinnam mniej się uśmiechać.  Może powinnam czasami powiedzieć "nie" na jego spontaniczną propozycją spotkania. Może za bardzo się starałam. Może powinnam więcej wymagać. Może przesadziłam ze szpilkami. Nie! Może popełniłam jakiś kardynalny błąd. Nie! Może powinnam zgodzić się na sesję zdjęciową, którą mi proponował. Nie! Może powinnam błeeeeebbbbłłłłłłłeeeee DOŚĆ! 
TO ON RÓWNOMIERNIE WZNIECAŁ AKCJĘ NAMIĘTNOŚCI. ON NIE MÓGŁ PRZY MNIE USIEDZIEĆ GRZECZNIE WCIĄŻ PODAJĄC SOCZYSTE KĘSY POCAŁUNKÓW. DEFINITYWNIE NADAWALIŚMY NA TYCH SAMYCH CZĘSTOTLIWOŚCIACH POŻĄDANIA.
- Kobiety i ich przesłodzone bezeceństwa! Zawsze znajdziemy w sobie argumenty mówiące o tym, że to MY JESTEŚMY WSZYSTKIEMU WINNE! Jak jesteśmy grzeczne, to okazuje się, że jesteśmy ZA GRZECZNE. Jak jesteśmy niegrzeczne, to facet uważa, że jesteś ZBYT NIEGRZECZNE?! Nie napędzaj tej chorej lawiny - błagała mnie Sis - Przecież nic takiego Ci nie powiedział, co więcej, okazywał wciąż ciągoty do Ciebie. Nie neguj swojego ja, tylko dlatego, że jakiś palant jest PALANTEM!
Przejażdżka z pomogą portalu randkowego, to strzał w dziesiątkę dla mojej kobiecości.
Podczas znajomości byłam bliska ideałowi, jeśli nie ideałem w czystej, erotycznej odsłonie (mało to skromne, ale tak było). Starałam się wszystko wypośrodkować. Nie miałam żadnych potknięć. Mr. High zawsze był usatysfakcjonowany, zresztą podobnie jak ja. 

TIME OUT o Cholera!
Nie mam pojęcia co spaprałam w tej znajomości.
MR. HIGH NIECH WRACA NA GRZĘDĘ! Ko Ko Ko do kwadratu!
Nie jestem zła. Moje ciało jest wściekłe.

czwartek, 1 listopada 2012

IT'S RAINING MEN!

Dobra wiadomość dla Singli !
Synoptycy zapowiadają wdzięczne opady deszczu - jak w temacie ;)