niedziela, 30 września 2012

MIŁOSTKI ROZPANOSZYŁY SIĘ JAK ZA DAWNYCH CZASÓW

Pamiętacie kolorowe młodzieżowe czasopisma z żarliwą rubryką, gdzie każda "chora z miłości nastka" miała szansę rozwiązać swój problem miłosno-seksualny? 
...coś w stylu:
"Pocałował mnie, długo i namiętnie. Czy to oznacza, że będzie moim mężem?" 
Pamiętam, że ta rubryka w moim odbiorze przechodziła różne fazy: 
1) Ze wstydem przewracałam na kolejną stronę.
2) Wspólnie z koleżankami, z ogromną powagą czytałyśmy i analizowałyśmy. Traktowałyśmy ze śmiertelną powagą. 
3) Uznałam, że problemy są przekłamane. Kto ma tyle fantazji by w to uwierzyć? 
4) Żenujące!
Miałam wtedy trzynaście lat. Każdy mój zeszyt był opieczętowany imionami wybranków, a wokoło tego rysowałam mnóstwo czerwonych serduszek...
Nowe czasy są jak stare dobre czasy! 
Odkąd skończyłam osiemnaście lat, nieprzerwanie, przez siedem kolejnych lat nie uczestniczyłam w zabawach damsko-męskich, przyznaję, czyniłam to z pełną arogancją. W ten czas bowiem, z godnością lubowałam się w stałym związku. 
Odkąd zostałam Jedyną singielką w mieście, odkąd zaczęła się "nie-wdzięczna" analiza planety Mars, nie mogę wyjść z przeświadczenia, że "prymitywne incydenty wieku młodzieńczego" goszczą nadal, nieprzerwanie. 
Może i jesteśmy starsze o "100 lat", może jesteśmy cięższe o "10 kg" doświadczenia, jednak przewidywalność w randkach jest nadal na pozycji 0. 
Drogie-nie-Stare-Panny i Drodzy-nie-Kawalerowie, uwierzcie, że nadawanie na tych samych falach, wzajemne upodobania czy pożądanie nie są kluczem do stworzenia związku, co najwyżej do kilku randek. I nie chodzi tutaj o generalizowanie, a nakreślenie problemu singli, ku przestrodze  zbytniej naiwności (zazwyczaj tej kobiecej) w "banalne, finezyjne słówka"
Naprawdę byłam święcie przekonana, że kwestia prymitywnego galimatiasu miłosnego mija, że to tylko kwestia wieku: młodzi, niedoświadczeni...a tu proszę, nadal wałęsają się niczym zjawy z przeszłości. Trudno, cholernie trudno jest zrozumieć świat randek XX wieku, mam na myśli specyficzną swobodę i skąpstwo czyli brak zobowiązań, zero przywiązania i refleksji, tylko przyjemności + nierzadko żenująco krótkie spółkowanie i następująca po nim ucieczka. Litości!
Jak nastolatki: KOCHA, NIE KOCHA, KOCHA, NIE KOCHA, jeśli pokocha lub co gorsza zakocha się w innej...
Z wiekiem bowiem, nie zdobywamy władzy nad biegiem relacji damsko-męskich (co więcej, zagłębiamy się w nich, by nie napisać "toniemy") Z żenujących wywodów sercowych po prostu się nie wyrasta!
Idąc tym torem rozumowania, na pytanie: "Kiedy znajdziesz sobie stałego partnera?" będę odpowiadać: "Hey, mam jeszcze czas. Jestem za młoda!" - Skąpy żart, OJ!-ojojoj, WYJĄTKOWO SKĄPY ŻART,
będzie lepszy po lampce wina, po dwóch...
MR. HIGH znowu bawi się w Św. Mikołaja, pojawia się-od święta-na święta. Obecnie słuch o Nim zaginął. Mam czekać do 6 grudnia, pod kominkiem, z mlekiem i pierniczkami, przyodziana w kusą pidżamę ?
TAK-ZDECYDOWANIE-BĘDZIE-LEPIEJ-PO-TRZECH-LAMPKACH-WINA!
I znowu pytam: D L A C Z E G O?: 
Nie dzwoni? 
("Mężczyźni umieją korzystać z telefonu"*)
Uprawia jakieś chore gierki? 
("Jeśli naprawdę kogoś kochasz, chcesz tę osobę uszczęśliwić"*)
Znika?
 ("Czasami bez jego udziału musisz postanowić, że to koniec"*)
Dla bardziej realnych faktów, proponuję lekturę "NIE ZALEŻY MU NA TOBIE" - Greg Behrendt, Liz Tuccillo.
Ja zaaplikowałam sobie ją po raz 2.  
DOSADNY STYL I CIĘTY JĘZYK.



piątek, 28 września 2012

CZY TO MA SENS?

Bycie singielką to nie dobry czas na odgrywanie roli grzecznej dziewczynki. 
Dlaczego, więc kobieta opuszczona, kiedy tuli się do zupełnie nowego mężczyzny, czuje się tak jakby zdradzała swojego Ex?


sobota, 22 września 2012

MR. HIGH NA ŚNIADANIE

Dzisiejszy poranek. 7:00. Pobudka. SMS od Niego.  
Mr. High: Miałabyś ochotę na spacerek? 
Ja: Tak z rana?
Mr. High: Si
Ja: OYE! Si
Mr. High: Czyli tak?
Ja: Tak
Mr. High: Super! Już się zbieram
Ja: Tylko się nie przewróć!
Byłam pewna, że po tygodniu nieodzywania się, rozochocony etap pod szyldem Mr. High został definitywnie zakończony. Oswajałam się z tą myślą, a tu proszę, Szanowny Pan przypomniał sobie... Z pewnością powinnam czuć się zaszczycona...Zwlokłam się z łóżka, czego nie czynię o tak wczesnej porze (nikomu innemu bym na to nie pozwoliła) Spotkanie, do którego de facto miało już nie dojść, to jak wygrana. Muszę się dowiedzieć  DO CZEGO TO WSZYSTKO ZMIERZA. Kategorycznie należą mnie się wyjaśnienia! 
Na spotkanie szłam jak na wojnę, z pełnym, wrecz bajońskim arsenałem pytań. Przez cały okres znajomości moją głowę przepełniały pytania, KTÓRYCH NIE WYPADAŁO ZADAĆ lub które należałoby ZADAĆ PO RAZ KOLEJNY (chociażby: Dlaczego nie odpowiadasz na moje wiadomości? Dlaczego nasze spotkania mają tak krótki wymiar czasowy? Kim my właściwie dla siebie jesteśmy? Czy Ty aby na pewno nie masz nikogo? itd.) Musiałam uzyskać odpowiedzi, nawet za cenę pukania do drzwi jego prywatności. Nie zastanawiałam się już, czy wypada, czy nie wypada. Dotykał mnie i ja go dotykałam w niecenzuralny sposób. Wobec czego, niedozwolone pytania powinny być przy tym "pikusiem" 
Całą godzinę spędziłam przed lustrem. 15 minut spędziłam na upiekszaniu się, przez pozostałą częśc układałam w głowie pozew o określenie naszych spotkań. Zachowam spokój i równowagę wewnetrzną, niczym mistrz ZEN. 
ZA CHO WAM
ZA CHOOOO WAM
ZAAAAA CHO WAAAAM
Wdech nosem, wydech ustami. Wdech nosem...JEGO USTAMI. 
Przyjechał na motorze. Od stóp do głów, opieczętowany strojem motocyklisty
Zaskoczyło mnie jego wdzianko, czemu dałam głośne ujście. Mrrrrrrrrrrrrrrrr. SKUP SIĘ KOBIETO!
- Dzwoniłem do Ciebie tuż przed wyjazdem. Nie odbierałaś, nagrałem się na automatycznej sekretarce. Odsłuchałaś?
- Tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 
- I????
Przyjeżdżasz, tulisz, całujesz. Przyjeżdżasz, tulisz, całujesz. Przyjeżdżasz, tulisz, całujesz. Przyjeżdżasz  tulisz, całujesz...Tylko tyle słyszałam - Nie wypowiedziałam tej prawdy na głos.
- Halo Baza mamy łączność? - zapytał dla pewności
- Tak - ewidentnie skłamalam. OJ, TY WSTRĘTNA KŁAMCZUCHO!
Przy Nim trudno o łączność. Przy Nim odplywam. Przy Nim czuje się jak mało inteligentny, nieporadny i niepozbierany człek. Przy Nim jestem naga, odessana od swojej kobiecej niezależności. Przy Nim na nowo staje sie małą dziewczynką, która oddaje się słuszności sprawy. 
Podsumowanie 30 MINUTOWEGO SPOTKANIA (bo znowu śpieszył się...GDZIEŚ TAM...):
Rozmowy vs "niedozwolone" czułości w miejscach publicznych czułości - 10:1  TO JEST WYNIK!!!
Jego prywatne opowieści - JEDNA CUDOWNIE UROCZA OPOWIEŚĆ O NARODZINACH SYNA
Pocałunki - 90% namiętności, za brakujące 10% odpowiadają moi sąsiedzi. Małe miasteczko, nie mogłam wyjśc z przeświadczenia, iż wszyscy siedzą w oknach. 
Rozluźnienie - hmmm...50% z powodu: patrz wyżej
Zadanych słusznie pytań - 0 ZERRROOOOO! = Potencjał spalił na panewce!!!
To chyba najnudniejsze stwierdzenie na tym blogu (i w moim świecie) 
Przysięgałam sobie, że już nigdy w życiu go nie użyję. Co do licha się ze mna dzieje? Co jest ze mną nie tak! Powinnam się na siebie obrazić? 
Spora część mnie nienawidzi Jedynej Singielki w mieście, za przebieg spotkania. Przecież miałam sobie ulżyć, pytając...Pozostała pociesza: "Pozwól pójść własnym torem. Jeśli coś ma się wydarzyć, to się wydarzy"
...nie ma bowiem skutecznego lekarstwa na syndrom Mr. High - "za mało rozmawiamy, za dużo dotykamy" Nic nie mogę poradzić. To nawet zabawne...

piątek, 21 września 2012

SERCE

Serce jest najsilniejszym mięśniem...
Zatem, moi Drodzy mężczyźni dostaliście naukowe pozwolenie na wybitne miętoszenie, skakanie po nim i w końcu wyrywanie. Nie krępujcie się. No, dalej! 

...rozległy się entuzjastyczne okrzyki, gwizdy i pohukiwania mężczyzn, jak w ulu.

niedziela, 16 września 2012

SUCH A BEAUTIFUL SUNDAY! (nie martw się mała!)

Piękna wrześniowa niedziela. Ahhhhh

umówiła się dzisiaj na randkę, ze studentem weterynarii (poznanym na portalu randkowym)
pogłębia swoja znajomość z przystojnym trenerem (poznanym na portalu randkowym) 
jak przystało na zapaloną singielkę, oddaje się swojej prawdziwej miłości, pracy.


A ja? Zawiesiłam konto (Mr. High nie ma z tym nic wspólnego...) 
Spokojnie, tylko się dystansuje, to żaden dramat, yyyyy, chwila przerwy każdemu się przyda, no, yyyyy i wiecie co? Trafiła mnie sie randka z dwoma baaardzo słodkimi przystojniakami. Wyobraźcie sobie tylko! 
i jak to zazwyczaj przed randką bywa, musiałam zregenerować siły. La, la, la. W tym celu wparowałam do łazienki, zapaliłam kilka zapachowych świec, którymi wyłożyłam całą wannę. Położyłam się w gorącej wodzie, do której wsypałam pół opakowania soli do kąpieli, z Morza Martwego. Zamknęłam oczy wsłuchując się w utwory zespołu The XX (to magiczna muzyka...i nie uważam tak dlatego,  że płytę polecił mi Mr. High, o nie, nie) Po czterdziestu minutach pełnego relaksu w domowym SPA, wklepałam w swoje ciało cudownie ujędrniający balsam. Potem włożyłam BARDZO SEKSOWNE WDZIANKO. Czułam się jak nowo narodzona. Byłam gotowa na randkę. Z pełnym godności wdziękiem stanęłam przed lustrem. Byłam zdumiona, że wszystko poszlo mi tak sprawnie, harmonijnie, tak bezkonfliktowo ze swoim ja. 
Panowie już czekali na mnie. Mr. Cappucino oraz Mr. Jagodowe ciacho. MNIAM!
Randka jest konkretna, bo w łóżku. 
A B S O L U T N I E  F A N T A S T Y C Z N Y  T R I U M F JEDYNEJ SINGIELKI W MIEŚCIE.
Kryzys zażegnany. Ojej.


sobota, 15 września 2012

OSZUKAŃCZA POGODA DUCHA (czyt. PARSZYWY KONIEC)

Trudno jest mi o tym pisać. To jak przyznanie się, że nie jestem idealna, że nie byłam idealna...a tak usilnie do tego dążyłam (bagaż doswiadczeń miał mi przecież w tym pomóc!) Tydzień. MIJA SIEDEM CHOLERNIE CICHYCH DNI. Zero kontaktu ze strony Mr. High. Wysłałam niezobowiązującego sms'a z pytaniem "Jak się masz?" potem zagadałam na FB. Nic, żadnego „cześć” ani „pa”. Niedobrze, niedobrze FUCK FUCK FUCK...nie mogę znieść myśli, że znowu będę spędzać samotnie noce.
Nie obwiniam Nikogo, tak musiało widocznie być. Marzenie zrodzone z potrzeby chwili, pękło niczym bańka mydlana, PRZEPEŁNIONA NAMIĘTNOŚCIĄ BAŃKA MYDLANA.
Z tym obwinianiem to nie tak do końca...od razu zaczęła przemawiać przeze mnie, rozgoryczona ciocia dobra rada, która hurtowo przemawia w kobiecych pismach (nawet ich nie czytam!) Idealnie by było, gdyby mężczyźni byli bardziej konkretni. Chcesz zakończyć jakiś etap? Poinformuj o tym zainteresowaną osobę. E G O I S T O ! 
Zastanawiam się czy On w ogóle potrafi czytać. Mój profil na 'sesese", czarno na białym wskazywał, że szukam miłości. ANALFABETA? W portalu randkowym jest opcja "CZEGO SZUKASZ" - czy tak trudno było mu zaznaczyć seksu, TYLKO SEKSU! Uniknęłabym kobiecych rozterek i nie wskrzeszałabym w sobie nadziei na związek (Kogo ja chcę oszukać!)
Ciiiiii...A może rzeczywiście szuka miłości...tylko ja Nią nie jestem.
Nie jest mi źle...Zastanawiam się tylko, czy naprawdę nie stać go na telefon, wysłanie sms'a lub wiadomości na portalu "sesese" lub fb. Ooooops! O TAK! ZA DUŻO OPCJI. Nie potrafi się biedak zdecydować, który sposób najlepszy, by oznajmić:
"Szukam miłości, jestem romantykiem, ale Ty nie zostaniesz moja kiężniczką. Nie wsiądziesz na mojego mechanicznego konia. Nie jesteś w moim typie, chciałem sie tylko zabawić. JESTEŚ BEZNADZIEJNA I NAIWNA KROWA! WAL SIĘ! 
Matulo, jak ja bym była wdzięczna za takie słowa! Czy ja wymagam zbyt dużo, czy ja wymagam gwiazdki z nieba? Rzygać mi się chce. Muuuuuu!
Moja dobra koleżanka przygotowała mnie na taki obrót spraw. Przez trzy tygodnie nie mogła dojśc do siebie, zakochując się w swoim "uciekinierze". Jak na wyciągnięciu dłoni miałam obraz,  jak moje pozukiwania happy endu mogą się skończyć...Przelane litrami wino, koi w końcu każde złamane serce....
POSZUKUJĘ SPECJALISTY OD PRZYTULANIA
Poprawka, szukam sobowtóra Mr.High w wersji gotowej oddać się w długodystansową podróz. Nie musi posiadać dziecka, Ono i tak nie jest gwarancją PRAWEGO MĘŻCZYZNY.

sobota, 8 września 2012

LOLLIPOP.

Miejsce: wnętrze samochodu
Czas: późny wieczór
Przewidywany czas akcji: 40 minut (hm, bo śpieszył się...do syna...do...)
3
2
1
AKCJA!

Całujemy i badamy swoje ciała. Jest parno. Jest duszno. Jest gorrąco.
- Nie mam gumy (nie do żucia)
- Nie mam gumy - powtarza
- Nie mam
- NIE
- MAM
- NIE
- GUMY
- Nie mam
- ?! C kropka O !? Zaraz się jeszcze okaże, że tak naprawdę jesteś kobietą! Wtedy się zabiję. PRZYSIĘGAM! Jak kocham czekoladę Milkę. POPEŁNIE HARAKIRI! - odpowiadam w myślach
- Chcesz kolejnego brzdąca? - pytanie szybuje po mojej głowie i całym ciele. Nie wypowiadam go na głos. ZAMIENIAM SIĘ W CZAROWNICE, DO DIABŁA!
Pięknie!
B O S K O!
Ludzie Nas czasami zaskakują. Mr. High nie wyposażył się w podstawowy arsenał ? Zadziwiający wybryk. Jaki żołnierz idzie na wojnę bez broni? Facet wyzwolony, mający w każdym porcie dziewczynę, a w domu żonę ( NO DOBRZE! TEGO NIE WIEM NA 100%, ale takie mam przeczucie) nie posiada gumki? Ten świat schodzi na samo dno!
Staje się nieco chłodna, wiem. Muszę być jednak realistką w kontaktach z Nim, inaczej bym temu emocjonalnie nie podołała. Nie mogę angażować się zanadto w ten film, z pogranicza EROTYKI (ciekawe jak długo można pracować nad projektem bez emocji ?)
Ja przy Nim grzecznie nie wysiedzę 2 minut, On przy mnie nawet minuty. O co chodzi z tym EWIDENTNYM brakiem?
- Ja oszaleję przy Tobie. Jeszcze nigdy się tak nie czułem...tzn. czułem RAZ, ale nie z takim nasileniem
Tak naprawdę, nie przeszkadza mi ta wiadomość. Abso-fucking-lutnie nie miałam zamiaru się mu oddać
To, że przesunęłam nieco granicę swojej przestrzeni seksualnej, nie oznacza jeszcze, że ... TO dobra wiadomość. Nie muszę okazywać mojej wersji, JESZCZE NIE! ZA WCZEŚNIE i inne bzdety kobiety jeszcze nie do końca wyzwolonej. Nie jestem postacią z filmu, wypowiadają wykute na pamięć dialogi wg. scenariusza. To moje życie. Jedyna singielka w mieście nie jest "putą", kobietą jeżdżącą bez trzymanki. Ona tylko czasami, tak się zachowuje.
Czuje się swobodnie bez gumy...do żucia.
Radzimy sobie INACZEJ.
LOLLIPOP.

niedziela, 2 września 2012

DESPERACJA vis-a-vis MR.HIGH

Nigdy nie należałam do osób nadwyraz przekraczających granicę swojej seksualności podczas pierwszych randek (mea culpa). Skoro dotychczasowa forma przekazu "na dziewicę z Gwadelupy" się nie przyjęła, postanowiłam iść o krok...dwa...no dobrze o KROK MILOWY  DO PRZODU! TIC TIC TAK! A CO! 
Spróbowałam działać wg. zasady: "idealna kobieta powinna być damą w towarzystwie, kucharką w kuchni, dziw**  w łóżku" Z całkowitym naciskiem na ostatni punkt. 
Zresztą Mr. High sam nie daje mi wyboru wykazania się w innych sferach. Nasze spotkania zawsze odbywają się nocą i trwają nie dłużej niż godzinę. Jego pewność siebie tak drażni moje zmysly , że nie mogę przestać łamać swoich dawnych zasad. 
Przyzwyczaiłam się do pewnej nie-doskonałości. Kiedy jest ze mną stara się. Potem znika na kilka dni. Nie dzwoni, nie pisze. Czuje, że Go wymyśliłam dla potrzeb swojej samotności (niczym mała dziewczynka, która wymyśla swoich przyjaciół)
Przymykam oko i marzę o całej reszcie.
Mr. High pracuje na trzech etatach: 
Numero Uno: właściciel firmy.
Numero Dos: ciepła posadka w firmie XYZ
Numero Tres: etat - TATUŚ pięcioletniego brzdąca. 
Tatuś, dla oddania chwilowej konsternacji (szoku) przeliteruję słowo, T A T U Ś. 
Początkowo, przytłoczyła mnie ta wiadomość, na tyle iż miałam ochotę katapultować się z tej znajomości. Zaraz po tym odezwała się myśl "Samotne ojcostwo jest sexy. Samotne ojcostwo oddala od robienia głupot" Mój glęboko zakorzeniony głęboko romantyzm potrafi zawsze dobrze mi doradzić. Si Si Si! Gracias 
Nie opowiedział swojej historii, więc od samego początku nurtowało mnie: Kto zostaje z maluszkiem nocami, kiedy zajmuje się mną? Jedyne co mi wiadomo, to to, że w dzień latorośl chodzi do przedszkola, nastepnie przejmuje go niania... Ewidentnie o czymś nie zostałam poinformowana... 
Zupełnie jakby nie pojmował, że język służy do przekazywania informacji, dopiero potem do reszty (wiecznie gubi kolejność)
Przyjechał znowu na kilka chwil...którymi zawsze zachłystuje się z całych sił. 
Podczas spotkania (z jakże namiętnym dymkiem, ahhhhh! cała wrze na samo wspomnienie) stała się nieco dziwna rzecz. Podczas naszej wspólnej podróży na stację benzynową, prowadziłam za pomocą GPS, trzymając jego telefon w ręku...do czasu kiedy KTOŚ zaczął dzwonić...wszystko działo się w zastraszającym tempie...Zabrał mi natychmiast telefon i odebrał...Oznajmił do słuchawki, że wlaśnie jedzie do domu, musząc zboczyć na chwilę z drogi z powodu braku paliwa. Trzymając się swojej zasady "kochanka w łóżku...POPRAWKA - w aucie" absolutnie nie skomentowalam tego wydarzenia. Kiedy skończył, poprosilam Go, by mi podał telefon, gdyż nadal pragnę wyznaczać trasę...ODMÓWIŁ, absolutnie nie chcąc dać mi telefonu...Aaaaa, zapomniałabym...zdążyłam zauważyć, że kontakt był opieczętowany zdjęciem...K O B I E T Y... trwało to sekundę...wiec mogę sie mylić...
C H C I A Ł A B Y M  SIĘ  M Y L I Ć. Muchos!
Nie mogę wyjść z przeświadczenia, że Mr. High z uwagi na specyfikację swojej pracy (dużo podróżuje) bawi się w zabawę typu "w każdym porcie inna kobieta" Kiedy nawinę się na drodze, miło spędzi ze mną czas (nothing else) 
Nie mam mdłości, gdyż właśnie uwierzyłam w przekraczające porządanie, wykraczające poza granice rozsądku. Okłamuje samą siebie? Tak jak On (hipotetycznie) okłamuje swoją  żonę/ dziewczynę/ kochankę/ partnera? (niepotrzebne skreślić) Jeżeli w domu czeka na niego uczta w postaci bzykania się z psem lub czymkolwiek innym, niech to zrobi, niech tak czyni każdej nocy! Nic mnie to nie obchodzi, okej? Jestem w stanie dzielić Nim. PRZYSIĘGAM!
Czy ja naprawdę jestem desperatką przez duże D? 
Jeśli przyznanie się (w związku z powyższym) do możności zgody na relacje NOfuckingLOVE  tzw. friends with benefits ma być argumentem, to TAK! JE ST EM  D E S P E R A T K Ą, z uwagi na jego naturalną zdolność rozochocenia mnie w trzy sekundy. Następnym razem kiedy zadzwoni, jak gdyby nigdy nic, niczym wierny piesek pobiegnę do swego pana Fuck!
Te uczucia są dla mnie kompletnie nowe.
Nigdy nie pozwalałam sobie na taki brak szacunku...