Przeklinam dzień w którym zgodziłam się na współpracę z Panem X, podczas pierwszej imprezy jego nowopowstającej firmy. AMEN! Na domiar złego przy tejże imprezie biorą udział sami NASI WSPÓLNI (czyt. jego) ZNAJOMI. Ograniczyłam spotkania poprzedzające to wydarzenie do minimum, a właściwie do jednego. Dzień przed, podjechałam zobaczyć hale sportową na której impreza ma się odbywać…i od razu wiedziałam, że to o TEN jeden raz za dużo. Co chwile pojawiali się NASI WSPÓLNI jego ZNAJOMI, obecnie także JEGO współpracownicy. Jedni udawali, że mnie nie widzą, inni rzucali zdawkowe „cześć” Naprawdę, długo utrzymywałam spokój w ryzach…pękłam kiedy dołączyła do nas Gina ze swoim chłopakiem F. Zero reakcji, aż zamroziło mi krew w żyłach. Zabolało. Auć! Brak kontaktu z Giną było w tej chwili jak gwóźdź do trumny singielki. Ludzie nas czasami zaskakują…Uwielbiałam ją, za pozytywne podejście do życia, którym mnie zarażała. W jej towarzystwie nigdy nie czułam się skrepowana, dziś było inaczej… i jak nie tracić otuchy w takich chwilach? Pomijając już fakt, iż nie mogłam na nią i F. patrzeć…zakochani, we wrześniu biorą ślub, na który de facto byłam zaproszona z Panem X.
Pod powiekami czułam łzy. Musiałam jednak trzymać fason. Szybko oznajmiłam, iż muszę wracać. Pan X podwiózł mnie pod sam dom. Przez prawie całą drogę nie rozmawialiśmy. Nie mogłam wytrzymać faktu, że Z N O W U nie widzi problemu.
- Co ty opowiadasz znajomym o nas? – odezwałam się pierwsza mocno chowając łzy na uwięzi
- Nic – odparł wyraźnie zaskoczony – To tylko nasza sprawa.
- To dlaczego Gina się do mnie nie odzywa? – właśnie dojechaliśmy na miejsce - Przyszła i nawet się nie przywitała ze mną! – wykrzyczałam, trzaskając drzwiami na pożegnanie
Szłam przed siebie. Dałam upust łzom, płynęły jak szalone. Moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że Pan X pójdzie za mną, jak przystało na finish romantycznego filmu. Przekręcając klucz w drzwiach, czułam wręcz jego oddech. Padłam na łóżko cała we łzach, wyczekując jego pukania…po pół godziny odezwał się mój telefon. To Pan X. Bez zastanowienia wcisnęłam czerwoną słuchawkę, odrzucając jego rozmowę. Nie dawał za wygraną, wydzwaniał jeszcze kilkanaście razy. Mam tego cholernie dość! Kiedy to się skończy?! Brak odpowiedzi, na kluczowe pytanie: Dlaczego Pan X niepostrzeżenie oznajmił „zostańmy przyjaciółmi” któregoś dnia doprowadzi mnie do szaleństwa! Najgorsze jest to, iż uważa, że to nie powinno wpłynąć znacznie na nasze stosunki (WHAT?!) Hipotetycznie, gdyby porzucił mnie dla innej, wiedziałabym, że kocha inną, czyli w moim słowniku związkowym - definitywny koniec z nami. Oczywiście nie tłumaczyło, by to jego, oznak miłości (?) do ostatniej wspólnie spędzonej nocy (poprzedzającej dzień w którym zostałam singielką), czyli braku szczerości, ale jednak…Nie szukałabym powodów. W sytuacji, w której się znalazłam nie wiem nic…stoję na szczycie swoich najgłębszych emocji i znowu krzyczę, nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku. Poszukiwanie odpowiedzi, jest jak poszukiwanie świętego Graala
Rano napisał sms: Mam nadzieję, że już ci przeszło
Matko Boska Przenajświętsza! Z kim ja byłam przez siedem lat! Przecież ja w ogóle nie znam tego człowieka. To istny emocjonalny wrak! Zastanawiam się jeszcze przez moment, czy on to czyni z premedytacją, czy naturalnie mu wychodzi.
Finałowy dzień imprezy
Dzień wcześniej poprosiłam S. by towarzyszyła mi podczas tej imprezy, gdyż nie byłam pewna czy dotrwam do końca. No dobrze, byłam pewna że wcześniej czy później odpłynę we łzach. S. się zgodziła. Tego dnia robiłam co mogłam by emanować pozytywnym nastawieniem. Nie mogło być inaczej! Ze względu na moje miejsce w programie imprezy, tego dnia byłam zabiegana. Uśmiechałam się do wszystkich od ucha do ucha (a propos: Kocham „uhahaną” wersje mnie samej) Nawet podczas spotkania z Panem X nie opuszczał mnie SUPER nastrój.
Pierwsza chwila zwątpienia (czyli po co tak naprawdę mi S.) Gina ze swoim mężczyzną pojawiają się na horyzoncie.Macham im z oddali. Obydwoje się odwracają w drugą stronę, udając, że mnie nie znają. Wołam S. POMOCY! S. mnie uspokaja. Pierwszy kryzys zażegnany
Druga chwila zwątpienia. S. mówi byśmy podeszły do stolika, gdzie animuje jej koleżanka z dawnej pracy. Po dwóch krokach w przód, w tył zwrot... Nie mogę! - tłumaczę, kiedy na horyzoncie pojawia się druga animatorka, Gina. To dla mnie zbyt wiele, nie chcę znowu być świadkiem, jak z premedytacją mnie unika
Wszyscy pozostali z NASZYCH WSPÓLNYCH jego ZNAJOMYCH nie ruszają tematu, nie pytają czy wszystko jest ok. Nie czuję się swobodnie. Tracę czujność, po tym jak starają się na mnie nie patrzeć.
S. mówi mi, bym była ponad to, bym nie popadała w paranoję i otworzyła na ludzi, na NASZYCH jego ZNAJOMYCH. Tłumaczy też, abym nie czekała, aż ktoś podejdzie i zagada, a sama zaczęła rozmowę. Tak też czynię. Do diaska, to naprawdę działa!
Koniec imprezy
Odchodzę uśmiechnięta od ucha do ucha, całując wszystkich na pożegnanie. Jestem z siebie dumna
- O co chodzi z Giną? – pyta S. w drodze powrotnej
- Co jeszcze chcesz wiedzieć? – odparłam lekko zdenerwowana
- Przez cały czas cię wołała, biegała za Tobą, a ty udawałaś, że jej nie zauważasz.
- To nie dobry czas na żarty – oschłym tonem oznajmiłam
- Gina w pewnym momencie stanęła obok ciebie, i dotknęła cię za ramię….
- Jak to możliwe? Nie miałam o niczym pojęcia. Jestem tak zapatrzona w swój smutek, że zasłania mi on realne spojrzenie?- odparłam, pytając jednocześnie samą siebie
Czyżbym podświadomie zaczęła szukać winnych w osobach NASZYCH WSPÓLNYCH jego ZNAJOMYCH? Nie mam na myśli typowej winy, a kwestię wyboru strony, w tym wypadku Pana X. S. tłumaczy mi, że dla NASZYCH WSPÓLNYCH jego ZNAJOMYCH ta sytuacja też nie jest łatwa...Nie mogę przecież ich winić za stan pomiędzy mną a Panem X
Czego oczekiwałam po Ginie?. Szczerze?
- Liczyłam na to, że przy spotkaniu obejmie mnie czym złagodzi mój smutek…rozdzierający mnie od środka
- Liczyłam na chociażby, seksistowskie „wiesz, jacy są mężczyźni”
- Liczyłam na to, że nie dołączy do grupy z którą będę musiała walczyć niczym z moimi własnymi demonami.
- Liczyłam na wszystko, oprócz zdawkowego „yhyyyy? pod moją zmianą statusu na fejsie,”wolna”, którym mnie potraktowała.
Pomimo moich wewnętrznych przepychanek z Giną w roli głównej, czyli kto jest winny, a kto nie, postanowiłam wyjść naprzeciw i zadzwoniłam do niej z przeprosinami…
Cóż, w swoim poście zrobiłaś sobie tak dogłębną psychoanalizę, że mnie nie zostało już nic do dodania.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, to jest niestety jedna z najbardziej bolesnych spraw po rozstaniu, gdy podświadomie oczekujemy że znajomi automatycznie postawią się definitywnie po którejś ze stron i nagle okazuje się, że wybierają tę drugą...
Myślę, że dobrze zrobiłaś dzwoniąc do Giny:) Jeśli się dogadywałyście wcześniej i zależy Ci na znajomości z nią to warto wyciągnąć jako pierwsza rękę:) Znajomi czasami nie wiedzą po prostu jak się zachować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Po pierwsze dziękuję za miły komentarz i miło mi, że mój przepis może posłużyć za inspirację. Niebawem coś nowego, także zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie, musi być ciężko się rozstać po tak długim stażu, zwłaszcza jeśli związek był udany. Sama sobie tego nie potrafię wyobrazić. Miewam czasem takie sny i budzę się zlana potem i cholernie przestraszona..
Co do znajomych to sama nie wiem czasem jak się zachować w takiej sytuacji, jak napisała Cherry Lady. Nie wiem czy dana osoba chce o tym pogadać, czy woli, żeby nie poruszać tego tematu. To bardzo delikatna sprawa i każdy zapewne chce czego innego.
Pozdrawiam i będę zaglądać częściej!
Your blog contains beautiful pictures! Would you like to follow each other? love m.
OdpowiedzUsuńSuper! Dziękuję i również życzę miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że masz w sobie małe co nieco z masochistki, skoro wdrażasz hasło "zostańmy przyjaciółmi" w życie. Ja bym tak nie potrafiła.
OdpowiedzUsuńDzieki za komentarz u mnie. Przeczytalam calosc od poczatku, swietnie piszesz. Nie jestem singielka, ale mam doswiadczenie:)) Po dwoch malzenstwach, po wielu latach bycia szczesliwa singielka mam cudownego meza, ktorego nie bez przyczyny nazywam Wspanialym:))
OdpowiedzUsuńNie wiem czy oczekujesz porad, wiec nie chce sie wychylac. Moge tylko napisac z wlasnego doswiadczenia, ze ja nigdy nie godzilam sie na "zostanmy przyjaciolmi". Moim zdaniem przyjaciol dobiera sie swiadomie i nie ma tam miejsca na takie przypadki jak mezczyzna porzucajacy. Zreszta ja jestem taka zloza, ze tylko dwoch mialo czelnosc rzucic taka propozycje. Na co tylko poslalam wzrok, ktory zabija konie i juz wiecej o nich nigdy nie slyszalam :))
Lubię Cię czytać. Bądź silna :*
OdpowiedzUsuńTakie doświadczenia zapewne Cię wzmocnią...może kiedyś będziesz się z tego śmiać....dobrze, że zadzwoniłaś....pozdrawiam ...
OdpowiedzUsuńDuzo sily zycze, zycie czasem wcale nie rozpieszcza.
OdpowiedzUsuńpomalowałam zwykłym czerwonym lakierem dwie warstwy (rano). Popołudniu nałożyłam żółty pękający i efekt sam powstał :)
OdpowiedzUsuńDodałam zdjęcie z kredką na moich oczach ;)
OdpowiedzUsuńTeraz możesz zobaczyć efekt :)
niestety nie mam, ale ja się sporo naczytałam że na rzeczy z Japan Style trzeba uważać. jeśli chodzi o te co zamówiłam są świetne :) bluza trochę różni się od tej na zdjęciu ale nie wiele.
OdpowiedzUsuńFajny post ;D Zapraszam do obserwacji mojego bloga ;D
OdpowiedzUsuńTwiggy
OdpowiedzUsuńoj, cholernie boli...
Cherry Lady oraz bastamb
Dzwoniąc myślałam, że dam Ginie do zrozumienia, iż nadal jest dobrze ;) Gina do dnia dzisiejszego sie nie odzywa...;(
Em
Ciesze się, że mnie odwiedziłaś ;) Rozumiem, że nie każdy wie jak sie zachować, jednak po Ginie spodziewałam się czegoś innego. No cóz, jak mawia Asja: Prawdziwych przyjaciół poznajemy po rozstaniu
Kulka
Oj, zabolała twoja opinia...nie chce wpowadzać tej chorej zasady w moje zycie :( po prostu czasami nie wiem co powinnam zrobić
Stardust - singielko z doświadczenia :))))
Spróbuje (oj, jak bardzo bym chciala!) być bardziej konkretną personą :))))
Alice oraz Katrina
Dzięki kochane ;*
Singielko, nie było moją intencją sprawienie Ci przykrości, jeśli tak się stało, to przepraszam. Mi było łatwiej w podobnej sytuacji dawno temu po prostu odciąć się zupełnie i spalić za sobą wszystkie mosty. Nie umiałabym tak jak Ty chodzić na wspólne imprezy, uśmiechać się i udawać, że się znakomicie bawię. Mam nadzieję, że szybko sobie wszystko po swojemu poukładasz i odzyskasz równowagę. Pozdrawiam Cię gorąco!
OdpowiedzUsuńMoja Droga, Kulko
OdpowiedzUsuńNa razie szaleją we mnie sprzeczne emocje. Jestem na etapie bałaganu w moim życiu, i jakkolwiek bym się starała, wczesniej czy później okazuje się, iż spokój jest tylko chwilowym zen, ehhh. Wiem, że nic nie wiem, i dlatego jestem dobrej mysli, hihi
Pozdrowienia :)))
faceci . niektorzy sa tragiczni!
OdpowiedzUsuńo ! Call Girl. tesknie za tym serialem
kocie !. dziękuję za komentarz pod notką: szorty ♥
OdpowiedzUsuńpo ok. 2 tygodniach u mnie nareszcie pojawia się nowy post, może już go czytałaś ?. jak nie to zapraszam ;3
jej.. ale się napisałaś :P
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tu :)
Obserwujemy ? ;>
podoba mi się. :) obserwujemy ?;]
OdpowiedzUsuńnominowałam Cię do zabawy - jeśli masz ochotę, zapraszam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńMocne przeżycie, ale jak pięknie potrafisz je opisać! Świetny styl, niczym bestseller...
OdpowiedzUsuńdziękuję wspaniały blog !
OdpowiedzUsuńsingielki górą ! :)) + obserwuję .
to dopiero poczatek moich szalonych wakacji !. ;DD
OdpowiedzUsuńobserwujemy ?.
Dziękuję za komentarz <33
OdpowiedzUsuńZnakomity blog , obserwuję ;)
Łahaaa Singielka, chłopy to chuje, ale baby to też chuje. Tak ogólnie, nie odnosząc do nikogo. Nie czytałam poprzedniego postu, ale z tego zrozumiałam, że Gina za czasów Twojego związku z X była Twoją koleżanką, si?
OdpowiedzUsuńCzytałam "mądre" artykuły w "mądrych magazynach dla kobiet" i było tam sporo na temat tego, jak ZNAJOMI zachowują się po rozstaniu jakiejś tam pary. Zwykle trudno im opowiedzieć się po jednej, lub drugiej stronie, dlatego często się wycofują w ogóle. Nie wiem, co to ma do Twojego postu, ale napisalam, bo wydawało mi się, że to będzie dobre =))))))
Aaaaa Limonko, jesteś nieziemska=) Już Cie uwielbiam, really :P
OdpowiedzUsuńPs. Była, była moją koleżanka- dziś ma mnie w d****