niedziela, 17 lutego 2013

POŻEGNANIE, ŻONA, WHAT THE FUCK!

"Co się odwlecze, to nie uciecze"
Z uwagi na fakt iż moja zażyłość z Mr. High zakończyła się po kilku spotkaniach, nie miałam kontaktu z Jego bliskim otoczeniem. Z tego tez powodu nie zostałam poinformowana o śmierci i pogrzebie. Kilkanaście dni po katastrofie i do mnie w końcu dotarła ta wstrząsająca wiadomość. Stało się to przypadkowo, odczytując ostatnie wiadomości które do mnie wysłał...

Czułam silną potrzebę pożegnania się. 
Napisałam wiadomość do jednego z Jego kolegów (Bóg zapłać za facebook) z prośbą o podanie adresu i miejscowości gdzie spoczywa. Miejsce okazało się być sporo oddalone od mojego miejsca zamieszkania toteż wspomogłam się kierowcą - tatą. Razem ze mną wybrała się też Asja-nie wyobrażam sobie bym w takiej chwili dała radę bez Niej.
Bez większych problemów dojechaliśmy pod kościół, do którego przylegał cmentarz. Rozdzieliliśmy się, by znaleźć miejsce spoczynku Mr. High. Ja idąc środkiem i po raz kolejny odczytując nieznane mi nazwisko, zaczęłam rodzić nadzieję, że to wszystko jest bujdą, nieprawdą. Zaraz pewnie wyskoczy i powie, że to tylko głupi żart... Z każdym kolejnym krokiem zaciskałam mocniej kciuki, by tylko nie wypatrzyć... Niedługo potem, ZNALAZŁAM. Praktycznie w samym środku. Nie mogłam uwierzyć. To jednak prawda...Zmarł przeddzień swoich trzydziestych urodzin.
NIE MOGŁAM UWIERZYĆ, ŻE JESTEM TUTAJ...TAK BLISKO
Kiedy dołączyli do mnie: tata i Asja odpaliłam znicz. Trzymając Go jeszcze w ręku, tata odsłonił wstążkę pożegnalną: "OSTATNIE POŻEGNANIE OD MATKI, ŻONY I SYNA"
po czym Nas zostawił. Zalałam się łzami jednocześnie nie potrafiąc przestać się śmiać. ZAŻENOWANIE.
- Czy ja jestem aż tak naiwna!? - pytałam wciąż i wciąż
Świat zaczął iść innym torem. Nie pamiętam nawet kto i kiedy położył znicz. Miałam przygotowaną mowę, którą wygłoszę w modlitwie. MIAŁAM CAŁY PLAN POŻEGNANIA. NIC Z TEGO! Stałam nieruchomo nie mogąc uwierzyć w to jedno słowo: ŻONA. 

Wiedziałam, że istnieje jakaś kobieta skoro jest syn...ale ŻONA? 
Wizytą w jego rodzinne strony chciałam zakończyć pewien etap... ale ŻONA? Wiem, że to nie ma już znaczenia. Wiem, też, że nigdy nie zapytałam wprost...chociaż poznałam przypowieść o tym jak rozstał się z Kamilą (nie pieczętował ją jednak oznaką: dziewczyna, matka mojego syna-po prostu Kamila) wiec oficjalnie mnie nie okłamał? ŻONA?! 
Kiedy minęłam drzwi cmentarzyska emocje wzięły nade mną górę, rozrosły się do niebagatelnych rozmiarów. Szlochałam jak bóbr. ŻONA?! Skoro wiem, że nie ma to już znaczenia,to dlaczego tak okrutnie zabolało? 
Wsiadając do samochodu, musiałam się wytłumaczyć tacie. Tacie, tradycjonaliście, który przywiózł córkę na ostatnie pożegnanie przyszłego-niedoszłego, który w rzeczywistości okazał się mężem innej kobiety. 
- Nie oceniaj Go, skoro nie może się już wytłumaczyć - zaczął kiedy próbowałam przebić się przez łzy - Coś mi nie pasuje. Młodzi ludzie-żona zazwyczaj kupuje własny wieniec... Może być i tak, że Jego matka zamówiła wieniec i kazała tak Go opisać, ze względu na ludzi. Skoro był wnuk, to co by sąsiedzi powiedzieli. Wypadało napisać żona. 
WYPADAŁO NAPISAĆ ŻONA?

5 komentarzy:

  1. Jajks... Ale pliz, kochana, tylko nie wmawiaj sobie, że jesteś naiwniarą. Buziam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej. Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. masakra jakaś.
    żadne słowa nie pomogą w tej sytuacji...
    ściskam ciepło!

    OdpowiedzUsuń