Przez ponad półtora roku udało mnie się własciwie nie wspominac o Nim, chociaż pobudki do tego były: 1) coś naskrobał w sms'ie 2) podszedł/porozmawiał, kiedy bawiliśmy się na tej samej imprezie 3) wypytywał o mnie inne osoby...Nie pisałam o tym, bo uznałam, że Jego temat na tym blogu skonczył się wraz z moim odrodzeniem, czyli z chwilą odkąd zaczęłam iść torem własnej realizacji - dzięki czemu stałam się samodzielną, niezależną kobietą. Ahhh, życie.
W poniedziałek zjawiłam się na oddziale szpitalnym, korekta oczu. Owe zdarzenie włożyłam do folderu: KIEPSKIE DNI, gdyż skomplikowało doszczętnie moją sytuacje w pracy. Oczywiście, wszystko starałam się poukładać. Przełozylam terminy spotkań, wszystko wydawało sie pod kontrolą. Podczas pobytu na oddziale, od samego rana, byłam bombardowana badaniami, bowiem kolejnego dnia miała odbyć się operacja. I BUM! Pod koniec dnia pojawiły się komplikacje, które natychmiast wykluczyły mnie z operacji. Byłam roztrzęsiona. Ze strachem spostrzegłam, że powodem nie był sam fakt zmiany terminu (chociaż czekałam na te operacje 5 lat i kiedy dowiedziałam się, że mogę ją w koncu przeprowadzić nie posiadałam się z radosci) a sam fakt PRACY. Wszystkie skrzętnie uporządkowane terminy runęły niczym mur berlinski...wobec czego od nowa zacznie się układanie terminów.
Źle, bardzo źle. Ogarnęła mnie panika, doszczetna, przeszywająca całe ciało, każdą komórkę z osobna porażająca panika. Trzy nowe koleżanki z oddziału, cudowne seniorki, pocieszały z całych sił. To samo czyniła mama, kiedy do niej zadzwoniłam, Asja, Sis i bracia. Tyle osób zdarzylam "obdzownić" w drodze powrotnej. Dzieki tym rozmowom, moje przerażenie w 20 % przerodziło się w siłę by stawiać kroki do mieszkania. Pozostałe 80% wraz z zakmknięciem drzwi na klucz, powaliło mnie. Chciałam tylko spać. Zasunęłam żaluzje, kryjąc przed oczami promienie słonca. Zaaplikowałam cztery tabletki nasenne i zapakowałam sie do łózka.
"Bratnia dusza, rozpaczliwie potrzebuje BRATNIEJ DUSZY!"
"Co slychać u Ciebie? Pozdrawiam" - otrzymałam wiadomośc tekstową opieczętowaną toksycznym imieniem, które de facto zdąrzyłam wymazać szczęśliwie ze swojej pamięci
Odpisałam z udręczonym wyrazem twarzy (ufff, jak dobrze, że tego nie widać). NIE BYŁAM POCZYTALNA, tak ten wybryk stukania na klawiaturze białego blacberry, tłumaczę. Po chwili otrzymałam kolejną wiadomość, która ewidentnie wskazywała, że się MARTWI O MNIE...?!?!? Nie odpisałam. Tabletki zaczęły działać. Zasnęłam. Rankiem, troszkę pożałowałam mego wybryku. Nie na długo...Złapał mnie na FB. wypytując o wszystko. Kompletnie wszystko. Moje odpowiedzi byly powściągliwe. W pewnej chwili zapytałam, czy czasami nie prowadzi wywiadu dla jakiejś lokalnej gazety. Odparl, że dawno nie miał ze mną kontaktu. Wydawał mnie sie taki tendencyjny, zresztą ja tak samo ja się zachowywałam. Co gorsza ta cała tendencyjność doprowadziła do sytuacji, ze wprosił się do mnie (On: "Wpadnę teraz" Ja:"Dzisiaj jestem zajęta, ale zapraszam w przyszłości") Brrr. I znowu bylam troszkę zła na siebie. Więcej niż troszkę (nadal ciągnęłam te farsę)
Nie powinnam utrzymywac z Nim kontaktu, jakiegokolwiek, a to własnie od dwóch dni czyniłam.
Nie powinnam utrzymywac z Nim kontaktu, jakiegokolwiek, a to własnie od dwóch dni czyniłam.
Dlaczego ON napisał w takim momencie. To jakiś surrealistyczny szósty zmysł?
Moje rozgoryczenie, i domysły miałam wylać na Sis. Dlaczego akrat na Niej? Czułam, że maczała w tym palce! (wcześniej marudzilam jej, że w chwili pobytu w szpitalu jak nigdy samotność potrafi zadręczyć, przychodzą myśli, że fajnie by było miec bratnią duszę blisko siebie) Czułam, że mogła coś mu wygadać o moim pobycie w szpitalu...chociaż doskonale znała moje zdanie na temat jego...jeśli miała by pisac do kogoś to prędzej do Mr. Króliczka, Mr. Voyage albo Mr. High...Spotkalam się z nią i i z Carolą w pobliskim pubie. Szlimtając powoli herbate sytuacja sama się rozwinęła. Bez mojej interwencji.
- Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć - Carola niechętnie zaczęła ni stąd ni zowąd. Sis w odpowiedzi zaczeła kręcić głową, na znak, by nie mówiła...- Muszę Ci to powiedzieć, ale jest mi bardzo ciężko. Mam straszne wyrzuty sumienia.
Po takim wstępie prawie krzyknęłam - Na litość Boską mów!
- Wczoraj rozmawiałam z Nim. Pytał co u Ciebie. Powiedziałam, że jesteś w szpitalu. Natychmiast pożałowałam tego, że się wygadałam. Jesteś zła? - w odpowiedzi pokręciłam nie-chetnie głową - Wydaje mnie się, że nadal coś czuje do Ciebie. Wydał się naprawdę szczery
- Carola, przypominam Ci, ze On ma dziewczyne - wtraciła Sis
No tak, zupełnie zapomniałam o jego lafiryndzie!
- A jesli juz nie ma? - odparła
- Yyyy -wybąkałam - Carola, to nie tak. Znałam go siedem lat i wiem, że tutaj chodzi o coś innego.
- Pan X*, chce uciszyć swoje wyrzuty sumienia?
W odpowiedzi potakująco pokręciłam glową.
Już wiem skąd moja wczorajsza, okropna czkawka!
Wstrzymywałam oddech na niebezpiecznie długi czas, piłam duuużo wody, brat próbowała mnie wystraszyć a nawet poczęstował mnie pół łyżeczką cukru (FUJ!). Za żadne skarby nie moglam przestać czkać. Mama, u której byłam w tym czasie zaświergotała tylko "Oj, to niedobrze. Ktoś bardzo Cię obgaduje"
*Pan X - mój, tzw. ex-partner.
nie daj się zwieść jego kolejnym gierkom! :)
OdpowiedzUsuńBądź twarda i nie odpuszczaj i nie daj sę ponownie omotać!
Pozdrawiam!
Dorwał mnie podczas mojej chwilowej "niedyspozycji"
UsuńDałam się. Nie dam się.
Mnie osobiście najłatwiej jest się odciąć od takich relacji. Nie staram się dopowiadać, ani nad interpretować kosztem samotnych wieczorów. Najwięcej dobrego dało mi definitywne zakończenie wszelkich relacji z ex - przejście na tor wyłącznie miłej i niezbędnej komunikacji. Pojawiają się oczywiście miłe słowa i troska nawzajem, ale TYLKO i wyłącznie pod kątem szeroko pojętej przyzwoitości ludzkiej oraz względów wielu lat razem. I mimo, że jesteśmy w podobnym wieku do Ciebie, to jasno poukładaliśmy to wszystko. Najważniejsze to klarowne sytuacje, bez niedomówień - słowem: ZERO bliskości, ZERO przyjaźni, ZERO seksu. Ot, jak kolejny daleki członek rodziny (kuzyn czy kuzynka), ze względu na Szkraba.
OdpowiedzUsuńPolecam taki stan :)
Pozdrawiam.
U Nas niedomówień jest wiele, żeby nie napisać - JEDNO OGROMNE NIEDOMÓWIENIE- zaczynając od sposobu naszego zerwania.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Tobie, postawienia jasno sprawy-oddałabym wszystko, by pomiędzy mną a Panem X były KLARROWNE RELACJE. W-S-Z-Y-S-T-K-O!
Myślę, że to tylko kwestia poukładania sobie w głowie.
UsuńŻyczę Ci bardzo dużo siły i przemyślanych kroków w Twojej sytuacji oraz stanie!
Trudno poukładać sobie w głowie...emocje.
UsuńKiedyś jednak musi przyjść dzień ZEN =)
Wiem coś o tym.
UsuńChyba prędzej może nastąpić dzień apokalipsy niż dzień zen.
Najzwyczajniej pojawia się ktoś odpowiedni i zapomnienie przychodzi samo.
Zostańmy przy pozytywach =)
UsuńTak to już jest, że niedokończone historie miłosne lubią powracać w najmniej oczekiwanych chwilach.W głowie możemy poukładać sobie często z trudem myśli, ale uczucia z serca płynące bardzo łatwo nam w niej zrobią bałagan i nie przeproszą :-).
OdpowiedzUsuńa ja bym się cieszyła,że ma wyrzuty sumienia! Jeszcze bym go w tym utwierdzała, niech się pomęczy. Niech osiądzie na popiele, przyodzieje się worek i POKUTUJE.
OdpowiedzUsuńBUZIAKI OGROMNE, SZCZERE i ŚCISKAJĄCE!
Oj, wór pokutny Go uwiera.
UsuńHe he he =)
Proponuję przeprowadzenie wywiadu, w celu ustalenia następujących informacji:
OdpowiedzUsuń1. Dlaczego do Ciebie pisze
2. Czy przypadkiem coś mu się w życiu nie posypało i szuka bezpiecznej przystani
3. Jakie są jego plany (no bo PROSZĘ, nie pisze się do eks, tylko po to, żeby zapytać o samopoczucie!)
ad 1. Martwi się
Usuńad 2. Posiada dziewczynę
ad 3. Patrz punkt 1
= absurd Pana X
Faceci są dziwni ;/. Najpierw nabroją a potem jakby nigdy nic udają, że wszystko jest ok tylko po to, by zagłuszyć swoje sumienie.
OdpowiedzUsuńOlej to :*.
Facet potrafi :)
UsuńPOZDRAWIAM,
KAMIL
Pan X jest w tym mistrzem nad mistrzami.
UsuńOlej go! Serio, po co znów wchodzisz do tej samej (toksycznej) rzeki? ;)
OdpowiedzUsuńBywają chwile (jak ta) że pomimo, iż do niej nie wchodze, mam wrażenie jakbym topiła się w tej "toksycznej rzece"
UsuńOj w chwilach słabości robi się najgłupsze rzeczy... Wytrwałości życzę i najlepszego :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Pudlo Manką - faceci są jacyś dziwni ;)
OdpowiedzUsuńCzyli jednak przeszłość zawsze może nas dopaść, niestety... I nie bądź sama na siebie zła, bo zaskoczył Cie i miałaś prawo zachować się niekoniecznie tak, jak chciałabyś.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
No i nominowałam Cie do wyróżnienia na moim blogu, szczegóły u mnie :)
OdpowiedzUsuń