Przyznaję się, przeczytałam kilka poradników. Niektóre czytałam przytrzymując zapałkami powieki, inne pochłonęłam w kilka godzin. Stety, lub niestety, nie stałam się wszechwiedzącą kobietą. Otrzymałam jednak nowego przyjaciela, przyjaciela którego każda kobieta powinna mieć, nie ważne czy w rzeczywistości czy tylko w głowie…
I właśnie dzisiaj z rana, po nieprzespanej nocy przed netbook'iem, otrzymałam od niego list:
Nie wiem, jak to ująć słowami…bowiem, doskonalę zdaję sobie sprawę, że żadne słowa nie zmienią stanu w którym się teraz znalazłaś…Nie jest mi przykro, że z nim byłaś przez siedem lat, nigdy też nie powiem, że straciłaś z nim te siedem lat. Wierzyłem, byłem wręcz pewny, że należycie do siebie jak, jak…jak moja komórka z ładowarką! Przyznaję, nie jest to najtrafniejszy przykład, ale próbuję ci tylko zakreślić, jaki szok przeżyłem dowiadując się o twoim rozstaniu z Draniem X. A propo, moja komórka wytrzymuje bez ładowarki trzy dni, a potem kaputt! Boże!!! (dopiero to mi naocznie uzmysłowiło, co teraz przechodzisz) Wdech! Wydech! Wdech! Wydech! Spokojnie, zażyję deprim i wracam… Kochana, jestem z tobą! Może jeszcze nie chcesz o tym słyszeć, ale na szczęście są inne ładowarki. Nie myśl (absolutnie nie myśl!), że cię pouczam, ale proponuję przemyśleć tez sprawę wymiany baterii. Pewnie zachodzisz teraz w głowę, o co mi chodzi? Już tłumaczę. Pan Fanatyk-Przyjaźni i Pan Nie-Mogę-Ci-Dać-Tego-Co-Chciałbym-Ci-Dać to nadal ten sam Drań! I uwierz mi, nawet twoje emocjonalne rozwolnienie nie jest w stanie teraz tego zmienić. Co zatem masz zrobić? To proste! Wymień baterie, czyli stare „zmęczone uprzejmym myśleniem’ pudło z tyłu twojej głowy. Zacznij darzyć siebie większym szacunkiem, ot to co musisz zrobić! Wiem, wiem, to nie takie łatwe po siedmiu latach bytowania w związku, ale spróbuj podjąć to wyzwanie. To czas na zmiany. Nie chcesz chyba przeżyć odcięcia od prądu, po raz kolejny! Dysponuj nową taktyką. Bądź mądrzejsza, bądź przezorna, bądź sobą w wersji ulepszonej, najlepszej z możliwych. Mężczyzn podniecają takie kobiety! Więc do dzieła, moja śliczna!
Twój przyjaciel
Mój telefon też max 3 dni daje radę ;p
OdpowiedzUsuńŚwietny list. Kto go pisał? ;>
OdpowiedzUsuńDobre, kurde!
OdpowiedzUsuńAż nie chce mi się wierzyć w jego autentyczność! ;)
OdpowiedzUsuńNad telefonem i ładowarką mamy taką przewagę, że nawet na największym odwyku od Niego - możemy żyć. Czasem jest ucisk w okolicy klatki piersiowej, czasem nie chce się nic w poczuciu beznadziei, ale żyć można, jeśli tylko się chce.
OdpowiedzUsuńMój telefon daje radę niecały dzień - cóż, gadżety krótko ciągną na jednym prądzie ;)
W trudnych chwilach zawsze myślę, że to, czym teraz żyję na maksa, za rok... za rok nie będzie miało dla mnie znaczenia. Może zmieni mnie, może zmieni moje życie, wtoczy na inny tor, ale uczucia z tym związane będą już tak wyblakłe, że szkoda na nie tracić za dużo dzisiaj czasu.
Podpisuję się pod tym listem wszystkimi moimi kończynami! :)
OdpowiedzUsuńno więc do dzieła kochana! czas spojrzeć w lustro, uśmiechnąć się do tej tam po drugiej stronie kobiety, zakasać rękawy i... nikt Ci się nie oprze ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, do dzieła....pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńładny list ..:) zachęcam do obserwowania mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńcudny list i cudny przyjaciel;)) i cudnie sie czyta Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńco do mnie... tak milosc mnie na Cypr sprowadzila, 3 lata temu... niestety w maju rozstalismy sie i od tego czasu mieszkam sama (przez 2 miesiace z kolezanka). W listopadzie wracam do Polski i wtedy tez bede jedyna singielka w swoim miescie;p
Ha! Czyta się fajnie. Rada wspaniała. Problem tylko w tym, że kobiety nie są produkowane seryjnie i ciężko znaleźć pasującą do nas "ładowarkę".
OdpowiedzUsuńTakże łatwiej chyba napisać fajny tekst o tym co się powinno niż wcielić takie słowa w życie....
Przeczytałam wszystkie notki! Geniusz! :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog... obserwuje! i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńHehe fajny list.:) I podbudowujący oczywiście.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze. Trzeba trochę wysiłku, ale zawsze każdy potrafi dać sobie radę nawet w najgorszej sytuacji:)I głowa do góry!
Ciekawy blog, będę zaglądać tutaj częściej.
Pozdrawiam, trzymaj się:)
świetnie piszesz! ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie.
ladny list :) cudowny przyjaciel :) a ogólnie, to swietny blog! :D wpadnij do mnie :* obserwuj, jesli Ci sie blog podoba (:
OdpowiedzUsuńtrafnie to ujął. dawno Ciebie tu nie było. Tęsknię, hehe ;))
OdpowiedzUsuńCześć Kochana! Trochę mnie nie było na blogu, ale zrobiłam wielki powrót i działam ze zdwojoną siłą - piszę, piszę i piszę. Doskonale rozumiem Twoje czytanie po nocach, a później padanie na ryjek - sama tak mam. Ostatnio 'dossałam' się do dwóch książek o tematyce kosmetycznej, ale pochłonęłam je tak szybko, że na drugi dzień znów musiałam jechać do wypożyczalni. Tym razem wypożyczyłam cztery ;) Napisałam o nich u siebie. Gdy już je przeczytam i będę miała wolną chwilę, to te najciekawsze opisze na blogu. Tym razem nie będę czytała nocą, tylko w naprawdę wolnych chwilach aby wszystko jak najlepiej zrozumieć i zapamiętać. List od przyjaciela jest przepiękny.. Brzmi trochę jak śmiech przez łzy - chce Cię pocieszyć, ale widać że cierpi z powodu Twojego cierpienia. Pamiętaj że nie jesteś sama :* Buziaki. Jakby co to pisz!!!
OdpowiedzUsuńList szczery, ale i zabawny, że podczas jego czytania nie czuło się przytłoczenia, a jedynie się uśmiechało pod nosem. Jak najbardziej pozytywnie!
OdpowiedzUsuń